- Przepraszam. Poproszę bilet do
kontroli. – Czuję, że ktoś delikatnie szturcha mnie w ramię. Otwieram oczy i
widzę mega przystojnego młodego faceta o ślicznym uśmiechu.
- Tak, yyy… już chwileczkę, yyy…
Przepraszam zaraz znajdę. – Zaspana grzebię w torebce.
- Spokojne, proszę się nie spieszyć.
Poczekam. – mówi łagodnie i z uśmiechem.
- O! Jest. Proszę. – podaję mu i
także się uśmiecham. Patrzę na plakietkę „Paweł Nyk – kontroler” Nie no błagam,
czy to imię będzie mnie prześladować do końca mych dni ??
- Dziękuję. Życzę udanej podróży. – Znowu
się uśmiecha.
- Dziękuję – odpowiadam grzecznie,
ale już bez suszenia ząbków.
Niestety mam uprzedzenie do Pawłów.
Ten facet z Zakopanego też jest Paweł. Yyyyh!!!! Cały czas pod górkę.
***
Znów usnęłam. Nie wiem nawet kiedy. Otwieram
oczy. Wyglądam przez okno i widzę najcudowniejszy widok pod słońcem – polskie
góry. Ach, dojeżdżam do Zakopanego. Marzenia się spełniają. Od tego marzenia
zaczynam nowe życie. Z dala od rodziny, znajomych, fałszywych przyjaciół.
Jestem całkiem sama w obcym mieście, ale od czegoś trzeba zacząć. A poza tym
nie mogę być taka tępa skoro dostałam się na ten staż.
***
Wysiadam na dworcu. Wchodzę do
głównej hali i widzę faceta po czterdziestce z tabliczką „UJK Kielce” – ach to
zapewne pan Paweł.
-Dzień dobry. Jestem Karolina z Kielc. Ja z
tego stażu.
- Dzień dobry. Jestem Paweł. Zabiorę
panią teraz do naszego biura by podpisała pani kilka dokumentów, a potem
zawiozę panią do Buczkowic.
- Do Buczkowic ??!! – pytam mocno zdziwiona.
- Tak. Będzie tam pani mieszkać u
pani Zofii. Jest to bardzo miła i sympatyczna emerytka, która mieszka z wnuczką.
- Aha. Myślałam, że będę mieszkać w
Zakopanem.
- Tak miało być, ale w ostatniej
chwili ta osoba zrezygnowała z przyjęcia stażysty. Mam nadzieję, że to nie
żaden problem. To tylko jakieś 15, góra 20 minut autobusem do Zakopanego
- Nie, nie. To żaden problem.
- To dobrze. Zapraszam do samochodu.
Niech pani odda mi te torby. Pewnie nieźle je pani wypchała. – śmieje się
- Może troszeczkę – również się
śmieję.
Idąc za panem Pawłem pisze smsa do
mamy:
„Cała i zdrowa melduję swe przybycie
do Zakopca. Całuski :*
P.S. Znalazłam głupiego do noszenia
toreb”
***
- I to już wszystko. W poniedziałek
podpisze pani jeszcze tylko umowę z
hotelem i przejdzie szkolenie BHP, a od wtorku zacznie pani już
normalnie pracować.
- W poniedziałek na dziesiątą i mam się zgłosić do pani Magdaleny
Skowron, tak ?
- Tak, tak – odpowiada i uśmiecha się
przyjacielsko. – Życzę powodzenia. W razie problemów proszę dzwonić. A teraz
niech pani odpocznie po podróży i nacieszy się tą słoneczną pogodą, bo od środy
zapowiadają deszcz.
- Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że
prognozy się nie sprawdzą i parasolka mi tu w ogóle nie będzie potrzebna.
Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiada z
uśmiechem.
Wychodzę, a przed drzwiami czeka na
mnie mój szofer.
- Możemy jechać? – pyta z uśmiechem.
Czy wszystkie Pawły muszą się tak bosko
uśmiechać ??
- Tak, możemy. – uśmiecham się i
wychodzę z budynku.
***
- Jesteśmy
na miejscu – mówi mój szofer. Wole tak myśleć niż wypowiadać to
przeklęte imię. Zatrzymaliśmy się pod piękną niewielką góralską chatką. Przed
domem duży ogród z mnóstwem kwiatów. Mamie by się tu spodobało. Wysiadam i
głęboko oddycham górskim powietrzem. Ach, co to za zapach.
-
Zapraszam. – Otwiera przede mną furtkę, a przed dom wychodzi niska kobieta z
szerokim uśmiechem na twarzy.
- Dobry
wieczór pani Zosiu.
- Dobry wieczór
Pawełku. Dobry wieczór yyy… - wyciąga do mnie rękę.
- Karolina.
Dobry wieczór pani – odpowiadam z uśmiechem. Ten uśmiech to tu chyba w genach
przechodzi z dziadka na ojca, z ojca na syna. Jeszcze nie widziałam tu
człowieka, który w czasie rozmowy by się nie uśmiechnął.
- Wchodźcie
do środa. Akurat skończyłam przygotowywać kolację.
- Ja
niestety muszę uciekać. Tylko podpisze mi pani odbiór tej młodej i uciekam do żony.
- Nie ma
mowy. Bez herbaty cię nie wypuszczę. – Haha, skąd ja to znam.
***
Pan Paweł
szybko wypił herbatę, zrobił te papierki z panią Zosią, przyniósł moje torby i
zmył się do domu. W czasie kolacji (mmm palce lizać) ona opowiedziała mi trochę
o sobie, o mężu który zginął w wypadku, o czwórce dzieci i wnukach. Ja także
opowiedziałam o sobie, rodzicach, bracie
i takie tam pierdoły. Naprawdę fajnie się z nią rozmawia. Jest serdeczna,
ciepła. Prawdziwa kochająca babcia.
- No
kochanie miło się gawędzi, ale czas na spanie. Jesteś zmęczona po podróży, więc
zaraz uśniesz.
- O tak,
jednak dało mi dzisiaj w kość. Dziękuje za pyszną kolację i życzę dobranoc.
- Dobranoc,
moje dziecko.
Uśmiecham
się i wychodzę z kuchni. Ach, miło jest mieć taką babcię obok siebie, choćby
nawet i nie własną.
***
Szybki prysznic, mycie zębów i do łóżeczka. Zanim jednak się
położyłam, wyjrzałam przez okno. Matko, jak tu cudnie. Te góry, te lasy i chyba
nawet widzę Giewont. Zakochałam się!!! Te widoki na zdjęciach to nic w
porównaniu z tym co widzi się na własne oczy. Jutro obowiązkowo spacerek po
Buczkowicach. Hmm, coś mi mówi ta nazwa, ale nie wiem co. A tam, nie ważne. Od
jutra zaczynam nowe życie. Niby w piątki złe początki, ale co tam. Zrywam tą zamazaną
kartkę i zapisuję nową czystą, śnieżnobiałą stronę. Teraz tylko i wyłącznie w
różowych kolorach. Patrzę na zegarek - północ.
A więc witaj, nowe życie.
"P.S. Znalazłam głupiego do noszenia toreb" - genialne! :D
OdpowiedzUsuńTrochę mieszasz czasy (ostatnia cząstka pisana w przeszłym, a dotychczasowe w teraźniejszym), a to poważny błąd, ale o szczegółach wyżej. :)
Tak wiem, mylę czasy. Wybaczcie, ale początki pisania były trudne.
Usuń