Promienne
słońca wpadające przez okno tak mocno ogrzewały moją twarz, że w końcu się
obudziłam. Ach kiedy ja tak ostatnio dobrze spałam? Już nie pamiętam. Ciekawe
która godzina. Pewnie już koło południa. Sięgam po zegarek a tam siedem po
ósmej. Nie wierzę. Tak wcześnie?! Pewnie się popsuł. Biorę telefon a tam ósma zero osiem. O matko jakim
cudem po tak ciężkim dniu śpiąc tylko osiem godzin jestem wypoczęta?? Co te
góry robią z człowiekiem.
***
- Dzień
dobry kochanie. Już wstałaś ?
- Dzień
dobry. Też się dziwię jakim cudem już jestem na nogach. Normalnie bym spała
cały dzień pewnie.
- Też tak
sądziłam. Ale mam nadzieję, że się
wyspałaś.
- Tak i to
bardzo. Już dawno tak dobrze mi się nie spało.
- To cieszę
się bardzo. Kawy herbaty ?
- Herbatę
poproszę.
***
Ach wreszcie się uporałam z tym wszystkim. Hmm ciekawe jak
długo przetrwa ten porządek w tych szafkach. Jakieś dwa tygodnie? A potem ułożę
to po miesiącu? A tam nie ważne. Teraz mam ciekawsze rzeczy do roboty. Ruszam
na podbój Buczkowic. Buczkowice, Buczkowice … Kurde już to gdzieś słyszałam,
ale z czym się to jadło to nie pamiętam.
- Dzień
dobry – w kuchni siedzi jakaś pani.
- Dzień
dobry – odpowiada oczywiście z uśmiechem.
- Pani
Zosiu ja idę się przejść. Myślę, że do wieczora wrócę.
- Dobrze
kochanie. W razie czego dzwoń. Miłego spaceru.
- Dziękuję.
Do widzenia.
- Do
widzenia.
***
Siedzę
sobie na jakiejś polance. Za mną las, przede mną dolina, a w niej jakaś malutka wioska a daleko za nią piękne
Tatry. Patrzę tak sobie na nie i uśmiecham się. Jestem tu . Wreszcie tu jestem.
Tu gdzie chciałam być od dziecka. A więc marzenia się spełniają …
-
Przepraszam. Nie będę przeszkadzał jak usiądę obok ?
- Nie, nie.
Siadaj. – uśmiecham się
- Dzięki. –
odwzajemnia delikatnie uśmiech i siada obok w milczeniu.
Pewnie też
nad czymś rozmyśla. No właśnie marzenia się spełniają i to nawet dwa na raz.
Udało mi się zamieszkać w górach. W typowo góralskiej chatce. Tylko to akurat
wyobrażałam sobie inaczej. Miałam być ja i on. Mój ukochany facet. Mieliśmy
sobie mieszkać we dwójkę i wieść spokojne, beztroskę życie w u podnóża
Tatr. Tylko ten ukochany facet mnie olał
– łzy płyną mi po policzku. Miał być tu ze mną, a go nie ma. Nie ma go już
prawie miesiąc. Niby to długo, ale …
„Raj którego nocą pragniesz
tak, jak ja „
tak, jak ja „
-szukam
telefonu
„To niebo, to raj
Dalej, dalej proszę leć, proszę gnaj!
„To niebo, to raj
Dalej, dalej proszę leć, proszę gnaj!
Raj którego nocą prag….”
- Tak
słucham – słyszę głos tego chłopaka.
- Nie. Nie! Zrozum to wreszcie, że nie!!! –
rozłącza się.
- Przepraszam
– kieruje wzrok na mnie.
- Nie ma za
co. – próbuję się uśmiechnąć, ale ciężko mi to wychodzi. Chyba w ogóle nie
wychodzi.
- Coś się
stało? – aż tak to widać ??
- Nie. –
coraz lepiej z moim udawanym uśmiechem
- Na pewno?
Może mogę w czymś pomóc?
- To miłe,
ale nie, dziękuję. Nie trzeba.
- W razie
czego jestem obok.
- Dzięki.
Wycieram łzy
spływające po policzku w mokrą już chusteczkę. Biorę butelkę w dłonie.
- Nie chcę
się wtrącać, ale topić smutki w alkoholu to nie najlepszy pomysł. Wiem to po
sobie.
- Ooo, to w
wasze Tymbarki – pokazuję mu butelkę – są z procentami ?
- Sorry
myślałem, że to coś mocniejszego. Masz – podaje mi chusteczki- I już milczę jak
grób.
- Dzięki,
ale na razie Ci ich nie oddam. – uśmiecham się i milknę. - Myślałam, że się już
wypłakałam, ale jednak się myliłam. – on patrzy na mnie i nic nie mówi – Miałam
chłopaka. Pawła. Inteligentny, zabawny, romantyczny, wysoki i o powalającym
uśmiechu. Był kochany. Idealny. Trzy lata starszy ode mnie. Chodziliśmy ze sobą
już prawie dwa. Kochałam go i ufałam mu bezgranicznie. Ale jakoś na początku
wiosny mieliśmy kryzys. Zaczęliśmy się kłócić o byle co. Potem nie odzywaliśmy
się przez kilka dni. Ale to trwało jakiś miesiąc, może półtorej. A potem
wszystko wróciło do normy. Znów czarował mnie tym swoim uśmiechem. Znów nie
mogliśmy się nagadać. Znów nie mogliśmy się rozstać. Cały mój świat zaczynał i
kończył się na nim. Zapewniał, że mnie kocha, zawsze. I wtedy gdy się śmieje, i
wtedy gdy płaczę a nawet gdy rzucam w niego czymś ciężkim. Obiecywał, że zawsze
będziemy razem. Wierzyłam mu we wszystko. Wyobrażałam sobie, że kiedyś staniemy
razem przed ołtarzem. Ja w pięknej, białej, długiej sukni ślubnej. On w czarnym
garniturze, białej koszuli i w muszę. Wiem, wiem. Głupie babskie marzenia. Ale
tak bardzo chciałam, żeby to kiedyś się wydarzyło. Tak bardzo go kochałam. A
raczej wydawało mi się, że go kocham. Miesiąc temu dowiedziałam się, że moja
bardzo dobra koleżanka jest w ciąży. I gdy powiedziałam o tym Pawłowi, on
dziwnie na to zareagował. Zamilkł, a
potem nagle wyszedł mówiąc, że ma jakąś ważna sprawę do załatwienia. Wrócił po
godzinie i powiedział, że musi mi coś ważnego powiedzieć, i żebym usiadła. Usiadłam,
a on powiedział, że … - rozpłakałam się na dobre - …że Sylwia jest z nim w
ciąży. Prawie spadłam z krzesła. Myślałam, że to jakiś idiotyczny żart. Ale nie
kurwa to nie był żart! Zapytałam ile, a
on, że trzy miesiące. No kurwa trzy miesiące życia w kłamstwie! Bycie
oszukiwanym przez najbliższą Ci osobę. Kochałam go i ufałam. To ja miałam być
matką jego dzieci, a nie ta suka!!! Jak oni mogli!!! Cholera jasna no jak ??!!
Trzy miesiące!!! Jak oni do cholery to robili, że ja nic nie zauważyłam?? Byłam
idiotka zaślepiona miłością. A on też niby taki zakochany, ojejujeju. Co on to
by dla mnie nie zrobił. Oj jaka ja to najcudowniejsza dziewczyna na świecie.
Kurwa tak mi słodził, żeby tylko ukryć ten ich romans. Dlaczego nie powiedzieli
mi tego wcześniej?? Dlaczego to kurwa ukrywali i robili ze mnie debila ??!! I
ile by to jeszcze ukrywali ?? cholera …
- Ciii. Nie
płacz – przytula mnie- Proszę nie płacz już. Nie warto dla takiego skurwysyna.
– taa łatwo Ci gadać – Wiem, że myślisz , że łatwo mi gadać, ale taka jest
prawda. Nie ma co płakać za takimi.
- Ale to
tak strasznie boli. A czas nie leczy ran…
- Tylko je
delikatnie skleja. – uciszam się a on ciągle mnie trzyma głaszcząc po plecach.
Milczymy tak przez jakiś czas– Odprowadzić cię do domu? Późno już. -
- Nie
dzięki. Już i tak dużo dla mnie zrobiłeś. Dziękuję za wysłuchanie.
- Oj tam. Jednego
dnia ty kogoś wysłuchasz a drugiego sam możesz tego potrzebować.
- A obcemu
czasem łatwiej się wygadać niż komuś znajomemu.
- No
czasem. Ale pomogło?
- Tak. I to
bardzo. Dzięki wielkie.
- Nie ma za
co.
- Jest,
jest. Papa. – macham mu ręką i próbuje się uśmiechnąć.
- Papa. –
odmachuje i chyba się uśmiecha, ale nie jestem pewna bo przez załzawione oczy
nie widzę za dobrze.
- Aaa!
Twoje chusteczki.
- Zatrzymaj
je. Ale masz ich nie używać.
- Spróbuję.
________________________________________________________________
Kuusamo to samo no to jedziemy z trojką :D
Mam prośbę. Jeśli doczytacie ten post do końca zostawcie jakiś ślad, króciótki komentarz, żebym wiedziała, że czytacie, a nie wchodzicie przez pomyłkę ;)