Od rana mam dyżur na
recepcji, bo Ania się rozchorowała, a samego Marcina zostawić na pożarcie
klienteli to tak trochę nie bardzo. Dobry z niego chłopaczyna przecie, szkoda
by było zabrać mu ostatnią deskę ratunku. Tylko w sumie póki co, a wybiła
właśnie godzina piętnasta i fajrant już powoli zza rogu się wychyla, a tu tylko
kilkoro ludzi przeszło. No cóż, taki urok jutrzejszego rozpoczęcia roku
szkolnego. Koniec wakacji, koniec lata więc i koniec sezonu turystycznego tuż
tuż. Albo raczej przerwa na oddech i szykujemy się do zimy. To znaczy oni się
będą szykować do zimy, a ja? Znów będę rysować w zeszytach kwiatki, serduszka…
Wykresy ekonomiczne rzecz jasna!
- Karolka, a może
herbaty byś się napiła? O kawę nie pytam bo przecież nie pijesz, ale może herbatkę?
Kobitki, patrzcie i
się uczcie jak faceta wyszkolić!
- A w sumie, to czemu
nie. Marcinku, dało by radę malinową?
- Dla ciebie wszytko
królewno. – Puszcza mi oczko i znika w
korytarzu.
Musze go oduczyć tych
uśmieszków i miłych słówek, bo już się plotki po hotelu roznoszą. Jakby miała
mało problemów w Bartkiem, to jeszcze tutaj z Marcinem. Tyle tylko, że z
Kłuskiem to mi trochę wykrakali, więc… Nie, ja która, nigdy nie umiała faceta w
sobie rozkochać, nagle bym miała dwóch na raz zbałamucić?! Cuda, cudami, no ale
bez przesady Panie Boże.
- Już jestem. Proszę.
– Marcin stawia przede mną filiżankę, a ja zaciągam się cudnym zapachem malin.
- Ooo w mojej
ulubionej filiżance. Mmmm dziękuję.
- Wziąłem inną, ale
Piotrek zaczął się czepiać, że jak dla ciebie to w tej wielkiej.
O! Kolejny wyszkolony.
Aż sama w to nie wierzę. Kłusek tylko jakiś oporny na moją edukację.
- Jak mi samej nigdy
nie pozwala zrobić sobie herbaty, to się nauczył, że ja zawsze w tej mojej
olbrzymce.
- Taka olbrzymka, a
pewnie mniejsza pojemność niż w szklance.
- Możliwe – odpowiadam
z uśmiechem pociągając delikatnie łyk gorącego napoju.
- Idziesz w sobotę na
ten koncert? – pyta po chwili ciszy Marcin.
Człowiek pracuje w
hotelu, w którym od czasu do czasu śpią gwiazdy, nie tylko te latające na
skoczni, ale zdarzy się że wpadnie jakaś Marylka Rodowicz czy Margaret z
Podsiadło i dostajesz pracownicze wejściówki na koncerty. Dobrze się ustawiłam
z tym stażem, co nie? Jak nie globus ma czole od Schlierenzauera, to zapalenie
uszu od słuchania jak ci gitary nastrajają w pokojach.
- Nie. Oddałam Milce
swój bilet, bo chciała z chłopakiem iść.
- Szkoda. Myślałem, że
znowu wyjdziemy wszyscy razem gdzieś poza hotel.
- Może innym razem się
uda. Pamiętaj, że my jesteśmy umówieni na pożegnalne ciacho na Krupówkach!
- Pamiętam, pamiętam,
choć wolałbym tego uniknąć.
- No fajnie! Dzisiaj to chodź na dół do mnie, a za miesiąc
to nawet do widzenia mi nie powiesz?! Taki z ciebie kolega?!
- Przecież nie o to mi
chodzi!
- Wiem – odpowiadam
cicho i z taką nostalgią w głosie.
Ciężko będzie wracać
do domu. Chyba nawet ciężej niż jak go opuszczałam.
- Telefon ci dzwoni –
mówi po chwili Marcin wyrywając mnie wreszcie z przemyśleń.
- Przepraszam – odpowiadam
wyciągając rękę po urządzenie - Domcia?
- Karola możemy
pogadać?
- Co się stało? Czemu
płaczesz?!
- Nieee płacze. Tak
tylko chciałam pogadać.
Jakbym przyszłej
Forfangowej nie znała, to bym może uwierzyła, że ma jakiś katar czy coś, ale
mnie się tak łatwo nie da wykiwać. Johann, jak wywinąłeś jakiś numer to ja cię
własnoręcznie uduszę!
- Przecież słyszę, że
ryczysz.
- Pokłóciłam się z
Johannem – odpowiada nie ukrywając już szlochania do słuchawki. - Możemy się
spotkać?
- Za pół godziny, tam
gdzie zawsze się widzimy z dziewczynami. Dasz rade dojechać?
- Tak.
- Nie rycz! Pogodzicie
się jakoś.
- Nie wiem. Wątpię.
Aż sobie usiadłam z
wrażenia. Co ta kobieta do jasnej cholery opowiada?! Jedna kłótnia i już się
maja nie pogodzić? Jeszcze mi tego brakowało, by mi się tu przyszłe małżeństwo
rozpadało. Oj nie, nie, nie! Nie pozwalam! Nie na mojej warcie!
- Kobieto ślub przed
wami, a ty mi mówisz, że się nie pogodzicie. Przyjeżdżaj do Zakopanego i czekaj
na mnie. I nie płacz już. Coś wymyślimy.
- Dobra będę czekać.
Papa.
- Do zobaczenia. –
Rozłączam się, a moje głośne westchnięcie tylko utwierdza Marcina, że raczej
nie był to telefon z dobrymi wieściami.
- Coś się stało?
- Ta koleżanka – tłumaczę
– u której mówiłam ci, że będę świadkową na ślubie, wiesz która?
- No kojarzę. I co z
nią?
- Pokłóciła się z
narzeczonym. I to chyba jakaś ostra sprzeczka musiała być.
- Nie fajnie.
Panie Marcinie, tyle
to i ja sama wiem, ale nie pogardziłabym jakiś pomysłem na zgodę dla nich.
Choćby prowizorycznym, co?
- No nie. Najlepsze,
że pewnie się przez telefon pożarli skoro ona jest tu, a nie w Norwegii.
- Jakoś się pogodzą. Skoro
się kochają to dojdą do porozumienia.
- Miejmy taką
nadzieję, ale jak znam Dominikę to łatwo nie będzie.
***
Wbiegam do naszej
ulubionej kawiarenki, w której przesiadujemy z dziewczynami na ploteczkach
niejedno popołudnie i widzę Dominikę siedzącą przy jednym ze stolików.
- A więc słucham –
mówię zanim jeszcze zdążę dobrze usiąść na krześle.
- Nawrzeszczałam na
niego, że mnie zdradza i rzucił słuchawką.
Dobrze, że się jedna
trzymałam oparcia, bo bym fiknęła tam koziołka. Okej, nie znam zbyt dobrze
Johanna, ale jestem wręcz pewna, rękę dałabym sobie obciąć, że on nigdy w życiu
by czegoś takiego nie zrobił. On jest
wpatrzony w Dominikę jak w obrazek. On by się dla niej dał pokroić! Nie. To
musi być tylko jakieś durne nieporozumienie. Albo ja jednak za bardzo ufam
ludziom, a zwłaszcza facetom. Jeden już mnie w ten piękny sposób przecież
wykiwał.
- Ale jaka zdrada?!
Johann??!! Ktoś ci jakichś bzdur naopowiadał pewnie a ty naiwne dziecie w to
uwierzyłaś.
- Ja wiem, że to
wygląda jak jakaś abstrakcja, ale jakoś tak mi się język zaczął plątać, że mu
powiedziałam, że pewnie taki zadowolony jeździ na te zawody bo mu się tłum
dziewuch rzuca na szyję i nie tylko.
- Ale czekaj, czekaj.
Po kolei. Od czego to wszystko się zaczęło.
- Najpierw dzwoni do
mnie, bo nie może znaleźć jakichś umów ze sponsorem, a ja jestem biuro
informacji i mam mu powiedzieć gdzie leżą. Przy okazji chwali się, że potłukł
mój ulubiony kubek z układem okresowym pierwiastków. Jakby tu był ten diabeł
wcielony, to przecież bym go udusiła za ten kubek. Mój ulubiony kubeczek tyle
przetrwał, w gimnazjum go chyba jeszcze kupiłam, a ten został sam w domu na
kilka dni i co? Oczywiście go potłukł. Rozszarpać na strzępy człowieka. Potem
zaczął się czepiać, że w tym domu to są tylko książki i że lepiej by było,
jakbym chodziła do biblioteki i je wypożyczała, a nie kupowała. Bo raz miejsca
byśmy zaoszczędzili trochę, a dwa na pewno taniej by nam to wyszło. A co to ja
za jego kupuje?! Zarabiam sama, to chyba mam prawo wydawać pieniądze, na co
chce, a jemu nic do tego. Zbrodni żadnej nikomu w ten sposób nie robię, więc
niech się odczepi. Powarczeliśmy trochę na siebie, ale chcąc załagodzić trochę
sytuację, zapytałam co na skoczni, jak u chłopaków. I na początku było okej,
coś gadał, że próbowali jakieś nowe smary, że te google nowe wreszcie przyszły.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zaczął opowiadać, jak to wychodząc ze
skoczni, rzuciły się na niego i na Gangnes’a jakieś hotki. No i coś tam zaczęły
ich zagadywać, zdjęcia robić, jak to faneczki i nagle jedna rzuciła się na
niego i zaczęła go całować. I tak od słowa do słowa, spytałam się, czy mnie nie
zdradza a on, że przecież tylko mnie kocha i nigdy nie byłby w stanie nawet
pomyśleć, żeby coś takiego zrobić, a ja, że skąd mam mieć pewność, że to nie
pierwsza taka laska i że może tylko dlatego się przyznał, że przy chłopakach to
było, to wcześniej czy później by wyszło na jaw, a tak to się chowa pewnie po
jakiś uliczkach ciemnych czy coś i spotyka się z tymi psychofankami. Potem mu
wyjechałam, że na zawody to tylko po to jeździ, żeby się z tymi laseczkami
spotykać i rzucił telefonem tak, że chyba go rozwalił w drobny mak, bo tylko huk
było słychać.
- Trochę cię fantazja
chyba poniosła, co? Przecież on jest w tobie tak zakochany, że świata poza tobą
nie widzi. On nigdy by nie był w stanie takiej durnoty zrobić. Poza tym wie, że
Olek i reszta naszych chłopaków by go poćwiartowała jakby tylko spróbował cię
skrzywdzić.
Dominika uśmiecha się
delikatnie pod nosem na moje słowa. Może nie jestem w tej skocznej rodzince
zbyt długo, ale zdążyłam ich poznać na tyle, że wiem że gdy dzieje się krzywda
jednemu z nas to cała reszta stoi za nim murem. A Olek za swoją kuzynką to by
naprawdę w ogień wskoczył, choć nie zawsze daje to po sobie poznać.
- Niby wiem, ale coś
mnie rano ugryzło. Od dzień dobry zaczęliśmy się kłócić i wykurzać jedno na
drugie i się za bardzo nakręciłam.
- Dzwoniłaś potem na
domowy?
- Tak, ale nie
odbiera, ani nie odpisuje. Boże co ja zrobiłam.
- Spokojnie, nie płacz.
Daj mu trochę czasu na ochłonięcie, zadzwoń wieczorem i z nim pogadaj.
- A jak znowu nie
odbierze?! – szepcze cicho Dominika wycierając łzy z policzka - Przecież ja mu pokazałam, że mu nie ufam, a
przecież do ślubu niespełna rok. A jak on stwierdzi, że nie może być ze mną
skoro mu tak nie ufam?!
Kto mi tu dał
uprawnienia psychologiczne, co? Przecież gdyby nie to, że miejsce publiczne, to
bym ją tu zaraz jakąś torebką w tą szurniętą główkę zdzieliła, jak się nie raz
z Kłuskiem dzieje, jak zaczyna odstawiać jakieś szopki. I skoro jego przypadku
jeszcze to działa, to może i tu by troszku rozumku ściekło ze ścianek i
zaczęłaby bardziej racjonalnie myśleć?
- Dominika! Popatrz na
mnie! Kochasz go?
- Tak!
- A ile już jesteście
ze sobą?
- Prawie trzy lata.
- I po trzech latach
bycia ze sobą, o jedną głupią kłótnie macie przekreślić od razu całą wasza
wspólną przyszłość?! Skoro oboje się kochacie. Naprawdę warto?!
- Ale jak on nie
będzie chciał już ze mną być?
- Daj mu czas. Jak ty
byś się czuła jakby ciebie posądzał o zdradę? Daj mu trochę czasu na przemyślenie,
uspokojenie się i zadzwoń wieczorem. A może sam zadzwoni? Ale wtedy pogadajcie
na spokojnie, bez krzyków i kłótni.
- Ale jak...
- Nie ma żadnego ale!
Nie ma już żadnych kłótni ani płaczu. I ani słowa o zrywaniu zaręczyn.
Rozumiemy się?!
- Tak – odpowiada po
chwili zastanowienie kuzynka Zniszczoła.
- Mam nadzieję. Bo my
z Kłuskiem już myślimy co wam wymyślić na weselu, a ty mi z jakimś rozstawaniem
wyjeżdżasz.
- O Boziu, już się
boję waszych pomysłów. A w ogóle co u Bartka?
Chyba pierwszy raz w
życiu cieszę się, że rozmowa zmienia temat i wchodzimy w moje relacje z tym
buloklepą.
- Podobno żyje. Nie
pamiętam kiedy się z nim ostatnio widziałam. W czwartek? – zastanawiam się
analizując kilka ostatnich dni i to co robiłam popołudniami. Ale tak, w zeszły
czwartek się chyba z nim widziałam po raz ostatni. W piątek się na Gubałówce z
Marcinem i resztą hotelowej ekipy, a w sobotę i niedzielę mój brat cioteczny z
dzieciakami był w Zakopanem i z nimi spotkałam się na obiedzie.
- I co? Niby od
czwartku się z nim nie kontaktowałaś?
O! Pannie Dominice
wraca chyba humor, bo już się podejrzliwie pod nosem uśmiecha. Tym razem ma to
wybaczone. Ale ostatni raz!
- Wczoraj pisałam z
nim. Nawet miał przyjść, ale Szymek z dzieciakami przyjechał i nie przyszedł.
- Wy to też dobrzy
jesteście. Niby się nie kochacie w sobie, udajecie tylko przyjaciół, a i tak
zachowujecie się jak para.
- No może trochę.
Niestety, sporo w tym
racji. Tylko naprawdę nie ma sposobności na to, by to zmienić, bo co? Mam
zerwać z nim kontakt, żeby wszyscy wreszcie skończyli siać plotki? I tak to
wszystko zaraz się ukróci, a ja wolę tak jak jest. Na więcej nie mogę liczyć.
- Może? A może wy tak
tylko udajecie przed nami, że się w sobie nie kochacie, a tak na prawdę to
jesteście parą.
- I po co mielibyśmy
to przed wami wszystkimi ukrywać, co?
- No w sumie, nie ma
po co, a i tak Aga z Kubą coś by wyniuchali.
- Przed Aga ciężko
cokolwiek ukryć, to gdzie coś takiego - odpowiadam wyciągając dzwoniący telefon
z torebki.
- Ukochany? –
podpytuje Dominika, a ja tylko rzucam jej lodowate spojrzenie. Wystarczy już
tej pobłażliwości dzisiaj.
- Titus? - odbieram
mocno zdziwiona tym kto do mnie dzwoni.
- Karolka, słoneczko,
mam do ciebie interes.
- Opłacalny?
- Raczej tak. To
znaczy dla mnie na pewno, a dla ciebie? Hmmn powiedzmy, że ozłocisz swoje
serduszko kochane.
- Titus nie podlizuj
się tylko mów o co chodzi.
- No bo okazało się,
że mam dzisiaj takie spotkanko ze sponsorem. Tylko to ma być taka kolacja
biznesowa i jest sprawa. Nie dałoby rady, żebyś poudawała dzisiaj wieczorem
moją dziewczynę. No bo on ma być z żoną, to mi głupio samemu też iść, a poza
tym niech sobie nie myśli, że jestem jakaś niezdara życiowa i nawet dziewczyny
nie potrafię sobie znaleźć. To co? Dałoby radę? Spokojnie, Bartek nie musi o
niczym wiedzieć.
- Czy każda rozmowa z
wami musi zahaczać o niego?
- Tak, dopóki...
- To gdzie i o której?
– przerywam wypowiedź Krzyśka chcąc usłyszeć bardziej sensowne informacje niż
te, do których się palił by je powiedzieć.
- Tam mamy być na 20,
to może tak 19.30 byłbym po ciebie
- Oki, postaram się
wyszykować – nie żeby coś ale mam ledwo ponad godzinę czasu. Naprawdę nie można
było mi tego wcześniej oznajmić, tylko na ostatnią chwilę jak zwykle? - A mam
się jakoś specjalnie ubrać czy coś?
- Nie no, chyba nie. Ja
tam się nie znam. Tak żeby było dobrze, nie za bardzo elegancko, tylko tak na
luzie. No wiesz jak. Wy dziewczyny się na tym znacie.
- No dobra, coś się
znajdzie w szafie.
W szafie pełnej
białych koszul lub ubrań sportowych. Wyczaruje chyba, albo zadzwonię po matkę
chrzestną kopciuszka.
- Jesteś sprytna to na
pewno coś wykombinujesz.
- Chyba nie mam innego
wyjścia. Kończę bo się nie wyrobię. Do zobaczenia potem.
- Dzięki wielkie.
Jesteś kochana. Papa - rozłącza się, a ja zaczyn się śmiać
- Ej! Co cię tak
śmieszy – oburza się Dominika, która chyba jednak nie wywnioskowała wszystkiego
z podsłuchanej rozmowy.
- Titus chce, żebym
udawała jego dziewczynę dzisiaj wieczorem na jakiejś kolacji ze sponsorem.
- Ooo. Ciekawe co
Kłusek na to powie. – jak pragnę zdrowia, zaraz jej się oberwie - Ale teraz dopijaj
szybko tą herbatę i cię odwiozę do domu, żebyś się zdążyła wyszykować do
wieczora.
- Największy problem
to to w co się mam ubrać – wzdycham myśląc o tym co mam w szafie. Jest sukienka
z wesel, ale ona jakoś mi na takie spotkanie nie pasuje.
- Spokojnie coś
wykombinujesz. Najwyżej pożyczysz coś od Agi. Ona ma pełno sukienek na takie
wyjścia.
O! I to jest myśl.
Obie z Agnieszką mamy podobne sylwetki, a ona garderobę pełną fajnych ciuszków
więc na pewno coś się w niej znajdzie.
***
Wyglądam przez okno w
kuchni i widzę, że samochód Bartka stoi już na podjeździe przed domem. Zabije
tego Titusa jak tylko wyjdziemy z tej romantycznej kolacyjki. Dosyć dzwoni na
ostatnią chwilę, żebym mu dupę ratowała, to potem jeszcze się okazuje, że sam się
nie wyrobi i dogadał się z Bartkiem, że mnie zgarnie, bo sam też ma coś do
załatwienia w Zakopanem. Niech on się lepiej modli, żeby żywy do domu wrócił
- Dzień dobry pani –
wita mnie z uśmiechem Bartek otwierając drzwi od strony pasażera.
- A witam, witam,
najlepszego skoczka wśród szoferów.
- Ooo! To już nie
buloklepa?
- Jedno drugiego nie
wyklucza – próbuję mu dokuczyć, jednak na nim już to nie robi wielkiego
wrażenia. Niestety.
- Dobra, dobra mała, i
tak wiem, że jesteś ze mnie dumna z tego jak sobie radzę na skoczni.
- Po pierwsze nie
mała! A po drugie, rycerzem lata to każdy może zostać, nawet taki Kubacki, więc
nie ma się czym szczycić. Zacznij tak zimą skakać to wtedy pogadamy.
- Powiedz to Dawidowi, a zobaczysz, że już nigdy
się z tobą nie podzieli manerami.
- Spokojna twoja
rozczochrana.
- Ej! – burzy się
Bartek zapinając pasy - Byłem przecież wczoraj u fryzjera.
- Nonono. Pan Kłusek
do fryzjera wreszcie poszedł. No to przyznaj się lepiej, że jedziesz teraz na
jakąś romantyczną kolację przy świecach z piękną niebieskooką księżniczką o
włosach czarnych jak heban.
- A co? Zazdrościsz,
że spędzę wieczór w doborowym towarzystwie, a nie tak jak ty z Miętusem.
- Pfff. Raczej
współczuje tej biednej dziewczynie, która będzie tam z tobą musiała siedzieć.
- Czyli mam rozumieć, że jak my się spotykamy to
jest to dla ciebie coś w rodzaju kary, tak?
- No co ja na to
poradzę, że taką pokutę na spowiedzi dostałam.
Oj, Karolinko, grabisz
sobie, grabisz.
Bartek spogląda tylko
z ukosa, wzdycha kręcąc głową z dezaprobaty.
Przerąbane ma
biedaczyna ze mną. Ale sam tego chciał. To przecież on podał mi wtedy, swój
numer, a ja tylko z grzeczności odesłałam swój. To on wszystko zaczął. I tak
się kończą nie przemyślane decyzje panie Kłusek. Zadajesz się z ludźmi, którymi
wielką przyjemność sprawia droczenie się z tobą.
Tylko w ten sposób to
ty Karolinko jego serca na pewno nie zdobędziesz.
- A tak serio to
ciebie co tak niesie na wieczór do Zakopca, co?
- Jakieś spotkanie z Wagrafu
mamy mieć z chłopakami. A tak mi się chce tam jechać... –
- Tylko mi się nie
popłacz.
- Chcesz tu wysiąść? –
pyta zatrzymując się na czerwonym świetle.
- Nie.
- To bądź grzeczna.
Jasne, jasne panie
Kłusek. Już to widzę, jak mnie zostawiasz na środku drogi w ten ciemny wieczór.
- A ty się trochę
rozchmurz. Przecież cię tam nie zjedzą. Posiedzisz chwilę, kawę wypijesz i
wrócisz do domu.
- Niby tak, ale nie przepadam za takimi
biznesowymi spotkaniami. Szczególnie o ósmej wieczorem.
- Spokojnie, dasz
radę. Chłopaków masz ze sobą.
- I ciebie.
- Co?! – Boże kochany,
a co ja mam znowu z tym wszystkim wspólnego?!!
- Nie mówił ci Titus,
że te nasze sponsorskie spotkanka to w jednej knajpie są?
- Nieee.
Czy to wszystko nie
jest aż zbyt ze sobą powiązane, żeby miało być zwykłym zbiegiem okoliczności?
- No to już wiesz. A
teraz proszę bardzo, najlepszy skoczek wśród szoferów melduje dotarcie do celu.
- Dziękuję bardzo
panie skoczku za tą cudowną podróż.
Zanim jednak zdążyłam
ogarnąć się, żeby odpiąć pasy i wyjść z samochodu, Bartek już stał, jak to
prawdziwy dżentelmen i otworzył mi drzwi.
- Dziękuje – uśmiecham
się i … tylko tyle.
Korci mnie żeby dać mu
całusa w policzek, ale boję się, że
gdybym dala mu całusa w policzek, tak jak to robiłam już wielokrotnie, mogłoby
się skończyć tym razem inaczej. Nie ma co jednak ryzykować. Jest dobrze jak
jest. I niech tak zostanie.
- I gdzie ten twój
chłopak na jeden wieczór? – pyta Bartek rozglądając się wokół wejścia w
poszukiwania Krzyśka.
- Nie widzę go
właśnie, ale ma jeszcze kilka minut – odpowiadam zerkając na zegarek w
telefonie, na ekranie którego po chwili wyskakuje powiadomienie o nowej
wiadomości.
- Jak zawsze na styk.
Cały Miętus.
- Zabije go jak nic!
- Co się stało?! – pyta
Bartek widząc moja niemalże purpurową twarz.
- SMS od Krzyśka: „Jestem
już niedaleko. Wejdź do środka.” I numer stolika podany
- Mam nadzieję, że mu
wysoki rachunek za te jego wygłupy wystawisz.
- Ty się lepiej módl,
żebym mu krzywdy nie zrobiła.
- Oj tam, ze złamanym
nosem tez można skakać.
A skąd ta pewność?
Próbowałeś?
- Moje chłopaki tez
już pewnie w środku, to co panie przodem. – otwiera mi szeroko drzwi i kłania
się nisko. Chyba za dużo bajek o księżniczkach naoglądał się z bliźniakami i mu
się udzieliło to dżentelmeństwo. Muszę im podziękować za to.
- Dziękuje panu. –
wchodzę do środka i idę do mojego stolika, a on za mną. Zaraz, zaraz, dlaczego
on idzie krok w krok za mną?!
- Co ty robisz? – pyta
Bartek z takim zdziwieniem na twarzy widząc jak odsuwam sobie krzesełko i chcę
usiąść, jakbym nie wiadomo co robiła.
- Próbuję usiąść –
odpowiadam nieco ironicznie.
- No widzę, tylko, nie
to ze mi twoje towarzystwo będzie przeszkadzać, ale to jest mój stolik.
- Jak twój? Siódemka –
sprawdzam karteczkę z obu stron - Mój. Przynajmniej
według Titusa miała być siódemka.
Dla pewności sprawdzam
jednak jeszcze wiadomość od Krzyśka, pokazując ją również Kłuskowi.
- Dziwne, bo to my
mieliśmy siedzieć przy siódemce.
- Dziwne to jest to,
że twoich towarzyszy niedoli tez nie ma.
- Ani ludzi z którymi
miały odbyć się te spotkania.
To jest coraz bardziej
podejrzane. Mam nadzieję, że to się zaraz wyjaśni i to nie będzie, żadna randka
w ciemno, bo się niektórym oberwie.
- Prawie ósma, a tu
nie ma żadnego – stwierdza Bartek rozglądając się po lokalu - Dobra dzwonie do
nich.
- To ja do Titusa.
I w ten oto sposób
bawimy się przez kolejne pięć minut w dzwonienie do chłopaków, ale żaden nie
raczy odebrać. Wszyscy na raz się zmówili żeby nie odbierać?! I to tez ma być niby
jakiś głupi przypadek?!
- Podać państwu coś? -
Nagle przy naszym stoliku zjawia się kelner.
- Na razie
podziękujemy – odpowiadam próbując po raz kolejny dodzwonić się do Krzyśka.
- Zostawię państwu
karty.
- Miętus też się nie
odzywa? – pyta Bartek na co odpowiadam mu jedynie przecząco kręcąc głową.
- Zauważyłeś, że mamy
tu tylko dwa krzesła?
- Wiesz, o czym myślę?
Jeśli już Kłusek
zaczyna coś podejrzewać, to znaczy, że musi być coś na rzeczy.
- Myślisz, że byli by
do tego zdolni?
- Kobieto, do czego
oni nie są zdolni. Chyba tylko to zachowania chwili spokoju.
- Kto ci mówił o tym
spotkaniu z Wagrafem?
- Jakaś babeczka
dzwoniła, ale nie wiem czy to nie była Gośka.
- Gośka?
- Na sto procent nie
jestem pewny, ale tak mi się wydaje. No nie śmiej się ze mnie. Głos zmieniła i
ciężko było rozpoznać. Wiesz jaka z niej aktorka.
- Nie z ciebie się
śmieję, tylko z tych półgłówków. Że im się chciało tak kombinować z wkręceniem
nas w randkę.
- Przepraszam jeszcze
raz – podchodzi do nas ponownie kelner, który z boku obserwował całą sytuację.
Jak nic jest wkręcony w całą akcje - ale
może jednak czegoś się państwo chociaż napijecie?
- A mógłby nam pan
powiedzieć to zamówił ten stolik?
- Przykro mi, nie mogę
tego powiedzieć. Proszono poufność.
- Czyli teraz już na
tysiąc procent oni – stwierdza Bartek nie dostając odpowiedzi.
- Ale to coś nie tak?
Rachunki też są opłacone, więc proszę się nie martwić. Mają się państwo po
prostu świetnie bawić nie myśląc o żadnych kosztach.
- Patrz jacy dobrzy.
Nawet opłacili.
- To co? Zamawiamy
coś?
- Yhym.
Tak więc zmówiliśmy
sobie pyszną kolacyjkę, którą zjedliśmy przy świecach.
Było cudownie, romantycznie.
Jak w filmie. Ich dwójka. Czerwone różne. Świece. Wino. On zabawiał ją żartami,
a na śmiała się serdecznie. Nic ich nie obchodziło. Tylko oni się liczyli.
Potem jeszcze ten
spacer po mieście. Takim cichym, uśpionym. Całkiem innym niż za dnia. Nigdy się
tak nie czułam jak wtedy. Kochana i bezpieczna. Naprawdę nic więcej nie potrzebuję
do życia. Tylko jego. A raczej aż jego.
Ktoś pewnie pomyślał,
że fajnie, na para zakochańców na randkę sobie przyszła. Tylko, że randki
kończą się przynajmniej całusem na do widzenia, a tu? Nawet nie próbujmy. Nie
ryzykujmy. Nawet za rękę bałam się go złapać. Za dużo można stracić. Przecież
można być przyjaciółmi i dostawać takie SMSy „Dziękuje za wspaniały wieczór.
Takie spotkania z Wagrafem to ja rozumiem. Śpij dobrze Słoneczko, a jutro się
rozliczymy z tymi naszymi swatami.” To ja dziękuję. Nawet nie wiesz jak bardzo.
__________________________________________________
__________________________________________________
Wróciłam? Mam nadzieję. Do Planicy chcę to skończyć, więc trzymajcie kciuki, bo jeszcze sporo rozdziałów do wrzucenia.
Pozdrowionka dla wytrwałych,
Karolka ;)
PS: Pisanie o Titusie po rozmowie z nim tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że najlepiej nadawałby się do roli swata w rzeczywistości.
Pozdrowionka dla wytrwałych,
Karolka ;)
PS: Pisanie o Titusie po rozmowie z nim tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że najlepiej nadawałby się do roli swata w rzeczywistości.
Jejku nareszcie wróciłaś!😍
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. UWIELBIAM!
Tylko oby nie za szybko ta bajka się skończyła!
Pozdrawiam <3
Ps: Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam i jakbyśmy mogła może ocenić to byłabym wdzięczna :)
https://onedecisioncanchangeyourwholelife.blogspot.com/?m=1
Czy wróciłam to się okaże. Ale bądźmy dobrej myśli :)
UsuńOoo! Bartolini😍 Już pędze do ciebie 😃
Karolka zapraszam na 4 i 5 😊
OdpowiedzUsuńNiedługo pojawi się 6😁
Niestety muszę informować Cię tutaj 😀
OdpowiedzUsuńMożesz usuwać te komentarze 😂
Tak więc zapraszam na 7
https://onedecisioncanchangeyourwholelife.blogspot.com/2018/12/7.html?m=1
Oki. Może być i tu 😉 Nie będę usuwać, tak przynajmniej "teoretycznie" poprawie swoje statystyki komentarzowe 😂 A może i Tobie zrobię przy tym jakąś małą reklamę 😀😀
Usuń8 już jest!
OdpowiedzUsuńDobra, jednak czytam dalej. Znaj łaskę pana.
OdpowiedzUsuńKarolcia dobr dusza :).
NAdciąga koniec wakacji! Łolaboga, Karolcia ucieknie Klusce!!!
Marcinek to jak w zegarku!
Rozchytywana ejsteś, KArolciu!
Jakaś taka niechetna na te koncerty i na doatek ciagle anrzeka. Niech ten Klusek się zastanowi dwa razy! bo potem pwoie: widziały gały co brały i figa z makiem!
Karolkę nostalgia dopada I DOBRZE może sie zasatnowi and swoim zachowaniem!
[piszę coraz mniej po polsku, ale to z frustracji!]
Ojejej a co to za formangowskie dramata?
Cóz to sie tam podziało? I czemuż przez telefon? a moze on przyjechał zaś?
Zdrada? Nieładnie Forfi!!!
to chyba jakiś gruby przekręt!
Duzo informacji na raz :O ulubionu kubek? bu :<
Ech dominika nadpubuliwa, tak msyałam. wyluzuj, kobieto! Bo on od ciebie zwije w podksokach!
No KAorlka dobrze rpawi. Jakby ona jeszcze do Kluska taka madra była!
Ojejku rok to masa czasu. a jak nie odbiera to rzeba do niego pojechać i kropka. Ech problemy, problemem to jest upór Karolci ot co!
Domnika weszy romans. I DOBRZE!
Wszyscy ja tak ciagna za jezyki ze w kcnu sie wygada, a Kluska dowie sie z trzeciej albo anwet ósmej ręki i bedzie kwas. tak się nie abwimy!
Totusku, bartuś ci sie zwierza z swych uczuć, a ty już mu ukochaną wyrywasz? na niby,a le jednak? niełądnie, niedobry koelaga z ciebie!
Niech idzie w dresie XD albo ktoś jejc oś pożyczy, na bank!
Ech, TITUS TO SPECJALNIE ZORBIL, PRAWDA?!
jak oni się cudnie rpzegadują <3
Prosze mi tu Dizubaska nie obrażać!
Kare to ona bedzie mieć, jak mu se zaraz nie przyzan!!! od emnie!
Włąsniemiałam ci pisać, ze nie pamietam jak to sie wszystko zaczęło XD danwo to było, co nie?
Titus, ja cię chyba kocham. czyś ty im zorił randkę w ciemno?!
MA SIĘ SKONCZYC INACZEJ!!!
Tisyus co ty odpier...niczkowywujesz?
złamany nos boli abrdzo. NIE DA SIE.
ON NAPRAWDE ZORBIŁ IM RANDKĘ W CIMNOE!!! :OOOOO
Plot twist, wow!
Mówi mi jeszcze ze im to opłącili, to juz w ogle majstrsztyk.
HA!!!
Zainwestowali w nich. prezentó slubnych nie bedzie!
...chyba ze zadowlolą sie wodą i sałątą XD
KAROLINO NIE ZNAM TOWJEGO DRUGIEGO IMIENIA A NAZWISKA NIE PAMIETAM.
CZY TY CHESZ ZGINĄĆ SMIERCIĄ TRAGICZNĄ ?! TAKIEGO SPOTKANIE NIE KONCZYS IE W TAKI SPOSÓN I BASTA!
nie lubię i nie pozdrawiam.
dobranoc.
Nie wiem czy to był najlepszy pomysł z komentowaniem wszystkiego od razu. Jeszcze ja, jako autorka, popadnę w zbyt wielki zachwyt i będę chciała napisać książkę i Nobla za nią dostać :D
UsuńJak to mówią, coś się kończy by coś innego mogło się zacząć ;)
I to w szwajcarskim zegarku! :D
I widzisz, wcale nei taka idealna ta Karolcia nasza. A dobrzy koledzy chcą ją wrzucić w ramiona poczciwego Kluski chyba za jakąś karę albo przegrany zakład, a nie z miłości braterskiej.
Niech ją lepiej ta nostalgia nie łapie, bo za miesiąc to chusteczek na całym podhalu braknie jak będzie odjeżdżać.
jak ci łatwiej to pisz po rosyjsku :P Ewentualnie hiszpański bądź angielski. Byle nie po niemiecku!
Az za dużo tych informacji, ale to takie w typie Dominiki.
Ja tu nie będę wypominać co Alka robiła z Prevcem i Murańkiem dając rady wszystkim wokół ale sama ich w życie nie chciała wcielić.
A tam, taki problem to nie problem. Przynajmniej nie zmienia zdania jak w kalejdoskopie i mocno stąpa po ziemi.
Lepiej z ósmej niż z dwudziestej i to jeszcze podsłuchując jakaś rozmowę na środku Krupówek :P
To miała być tylko przyjacielska przysługa, więc nawet bardzo ładnie.
Nie no, nie mogła iść w dresie na takie oficjalne spotkanie. Odstrzeliła się niczym Ewcia na Gali Mistrzów Sportu.
Titus to tam miał pewnie całą kadrę wspólników, jak nie i cały sztab z bogiem Apollem na czele :P
To nie było obrażanie, ale docenienie jego talentu ;P
A czemu to Bartek nie miałby się przyznać, co? Przecież pierwszy stwierdził, że się zabujał w Karolce! Więc niech pierwszy puści parę a nie dusi ja w sobie!
Hahaha, widzisz jak czytam w Twoich myślach :D Zaraz nam stuknie 4 lata O.O
Achh ten nasz kochany Titusek. Nikt inny się o twoje szczęście nie zatroszczy jak on. Nawet narażając swoje zdrowie i życie. To się nazywa prawdziwy przyjaciel.
Nie będzie prezentu ślubnego, bo te uparciuchy nie wezmą ze sobą ślubu!
Ależ dlaczego się nie kończy? Jeszcze byś może chciała jakiegoś małego bejbika za 9 miesięcy jak owoc tej randki, co? Nie ma takiej opcji.
A ja lubię i pozdrawiam serdecznie śląc miliony całusów :**********
56 year-old Help Desk Operator Valery Newhouse, hailing from Maple enjoys watching movies like Radio Free Albemuth and Sailing. Took a trip to Quseir Amra and drives a Mazda2. kliknij
OdpowiedzUsuń