poniedziałek, 30 lipca 2018

Rozdział 27



Piątek, piąteczek, piątunio … dopiero jutro. Dobrze, że Paweł ma wolne, to może w końcu trochę się rozluźni atmosfera w hotelu. Cały ten tydzień w pracy to istna masakra. Nawet podczas konkursów, gdy gościliśmy Austriaków, nie było takiego sajgonu jak teraz. Poniedziałek – furie, wtorek – cisza grobowa, środa – przeprosiny. Tak! Szanownie nam panujący Król Paweł I przeprosił nas wszystkich po kolei za swoje wściekłości, ale w sumie wiele to nie zmieniło. I tak nikt nie chce się przy nim słówkiem odezwać, a wzrokiem ucieka się w drugą stronę, żeby mieć większa pewność, że on znowu nie wybuchnie. Podobno ma jakieś problemy w domu i to dlatego, no ale nic go przecież nie usprawiedliwia za te furie
- Puk, puk. Można? – uchylają się drzwi do mojego pokoju.
- Wchodź Aguś, wchodź. A co tam masz? – dopytuję z zaciekawieniem, widząc włączonego laptopa w jej rękach.
- Zdjęcia z wesela Zniszczołów.
- Już?! – pytam zaskoczona, bo jeszcze na imieninach Bartkach rozmawiałam z Olkiem i Agata o zdjęciach, i miały być dopiero w połowie września, a tu jednak już. Ładnie się pan fotograf sprężył, oby jednak nie odbiło się to na efekcie wykonanej przez niego pracy.
- No już, już. To co? Oglądamy?
Czy ona kiedykolwiek oduczy się zadawać głupie pytania?
- Ale tak na sucho będziemy siedzieć?! – pytam, porozumiewawczo uśmiechając się do Agnieszki, która podpina ładowarkę do swojego sprzętu.
- A idź ty alkoholiku! – odpowiada z dezaprobatą kręcąc głową, jednak doskonale wiem, że mój pomysł i jej się podoba.
Po kilku chwilach wracam z kuchni, trzymając w jednej ręce z butelkę wina, a w drugiej dwa kieliszki.
- Babcia jeszcze rozmawia z ciotką?
- Yhym – mruczę twierdząco pod nosem, sadowiąc się wygodnie na łóżku.
- Te jak zaczną gadać, to nie wiedzą, kiedy skończyć.
- Ty ostatnio lepsza nie byłaś – wypominam koleżance jej długie rozmowy z ukochanym, jednak ta sobie nic z tego nie robi.
- Oj tam, oj tam.
- A pro po Kuba nie dzwonił? Dojechali?
Zaczynam się powoli denerwować. Bartek zawsze pisze, podczas wyjazdów, gdy dotrą już na miejsce, jednak póki co cisza, a już jakiś czas temu powinni być już w hotelu. Może coś ich zatrzymało w drodze i zaraz zadzwoni.
- Nie. Jeszcze cisza, ale pewnie zaraz się odezwie. A teraz lej to winko i oglądamy.
I tym oto sposobem usiadłyśmy z wineczkiem w ręku – swoją drogą bardzo dobrym wineczkiem – na moim kochanym łóżeczku i zaczęłyśmy przeglądać te zdjęcia. Prawie trzy tysiące zdjęć i tylko pół butelki wina?! Zdecydowanie za mało. Więc przejrzałyśmy tylko część. A zdjęcia? Hmm… fajne. Ani jednego z normalną moją miną. Choć nie, przepraszam. Jedno, takie z boku i z daleka zrobione, ale tak by tylko mnie i Bartka uchwyciło. Patrzymy się na nim na siebie nawzajem niczym Olek z Agatą. Takie jakbyśmy byli tam tylko ja i on. Po prostu dwoje zakochanych w sobie po uszy ludzi mógłby sobie ktoś pomyśleć. A tam tylko przyjaciele. Tylko.

***

Nie ma to, jak zostawanie w hotelu po godzinach. Jeszcze, gdy pada, jest zimno i ciemno! Yyyh!!! Dlaczego to mi musiała się wylać kawa na papierki, które robiłam od tygodnia, a jutro rano trzeba do urzędu podrzucić?!
- Karola!
Poprawiając druta przy parasolce, który uparcie  ciągle się wykrzywia, słyszę jakby głos Bartka, no ale co on o tej godzinie robiłby w okolicach skoczni? Tym bardziej że są na zgrupowaniu w Wiśle.
– Karola! - Odwracam się do tylu, ale nikogo nie widzę – Na prawo spójrz! – spoglądam na druga stronę ulicy, a tam rzeczywiście Bartek.
- Ooo! – reaguję radośnie na widok przyjaciela. Jednak coś miłego może człowieka spotkać na koniec tak koszmarnego dnia.
- No ooo! Czekaj. Już do ciebie idę.
Kłusek wchodzi, na wydawało się, pustą ulicę, ale gdy stawia drugi krok, zza zakrętu wyjeżdża rozpędzone auto…
Huk!
Trzask!
Krzyk Bartka.
Jego ciało opadające kilka metrów dalej na asfalt.
- Bartek!!!!
Dobiegając do niego, widzę, że jest przytomny, a nawet świadomy tego, co się dzieje. To chyba dobry znak, ale jego powykręcane kończyny mówią co innego.
- Niech pan dzwoni na pogotowie!!! – wydzieram się na tego kierowcę, który wysiada z auta.
Klękam przy Bartku i ocieram jego zakrwawioną twarz w rękaw swojego płaszcza.
- Karolka … - mówi ledwo słyszalnym szeptem – nie płacz.
- Cichutko Bartuś. Nic nie mów.
- Słoneczko…proszę…aaa!
Próbuje ruszyć ręką, ale nawet nie drgnie, a ja nad swoimi łzami już nie panuje i kapią mi jedna po drugiej.
- Nie ruszaj się. Zaraz przyjedzie pogotowie.
- Karola. Ja… ja umieram.
Jezu! Przecież to nie może się tak skończyć! Nie zabieraj mi go!
- Nie! Bartuś! Nie zrobisz mi tego. Rozumiesz?! Nie zostawisz mnie tu samej!
- Ale ja …
- Pamiętasz, jak mi obiecałeś, że zima zdobędziesz te cholerne punkty? - delikatnie się uśmiecha, choć i to mu sprawia niewyobrażalny ból – No widzisz. I dlatego nie możesz sobie tak tu teraz po prostu umrzeć. Obietnic się dotrzymuje. Słyszysz?! Masz walczyć!
- Tak. – szepcze, a  z jego oczu powoli płyną wielkie łzy. Nie! To się nie może tak skończyć!
- Gdzie jest ta cholerna karetka?! – krzyczę, rozglądając się wkoło, jednak ani nie widać, ani, co gorsza, nie słychać nadjeżdżającego ambulansu.
- Jadą. – tylko tyle jest w stanie odpowiedzieć, kierowca, który stoi za mną z wielkim przerażeniem w oczach i patrzy na nas.
- Ej Bartek! Bartek! Nie zamykaj oczu! Patrz na mnie!
- Nie płacz… uśmiechnij się… ten ostatni raz … dla mnie…
- Nie mów tak. Pogotowie zaraz tu będzie. Wyjdziesz z tego. Słyszysz! Nie poddawaj się. Mój Bartek nigdy się nie poddaje.
- Nieee… za późno…
Czy on naprawdę się ze mną żegna? Przecież to nie tak miało się skończyć. Mieliśmy się razem ze starzeć. Żyć długie lata, bawić wnuki.
- Przestań gadać te głupoty.
- Bądź szczęśliwa … znajdź sobie fajnego faceta …
- Nie żegnaj się ze mną! Bartek! Nawet nie próbuj mnie tu teraz zostawić.
- Uśmiechaj się tak do niego … urodź mu gromadkę dzieci…
- Nic już nie mów. Błagam. Nie rób mi tego!
- To było najpiękniejsze lato w moim życiu.
- Jeszcze będą piękniejsze. Zobaczysz. Niejedno jeszcze razem przeżyjemy.
- Dziękuję… za wszystko… kocham cię… - Uśmiecha się tak szczęśliwie, radośnie i powoli zamyka oczy.
- Ja też cię kocham.
Składam mu delikatny pocałunek na jego zakrwawionych ustach, ale…
- Bartek! Obudź się! Bartek!!! Nie zostawiaj mnie! Bartuś nieeee!!!
Ale on już nie oddycha… nigdy się nie obudzi… nie otworzy oczu… nie ma go tu już… odszedł na zawsze…
Rozpadało się tak, jakby wodę wiadrami na nas wylewano. W oddali słychać karetkę. Za późno. Odszedł. „Kocham cię”, ale czy mnie jeszcze usłyszał?!
Dopiero teraz widzę kałużę krwi wokół jego głowy… dlaczego?!!!!

Budzę się cała mokra, zapłakana. Serce chce mi wyskoczyć. Siadam na łóżku, świecę lamkę i sprawdzam godzinę. Druga trzydzieści siedem, a tu żadnej wiadomości od Bartka. Na fejsie też mi nic nie napisał. Zawsze jak nie SMS-a wysłał, to na Facebooku coś napisał, a tu nadal cisza, a tu nadal cisza. Ponad sześć godzin temu powinni byli już dojechać! Może po prostu zapomniał. Zdarza się przecież.
Gaszę lampkę i przykrywam się kołdra, ale nie mogę zasnąć. Ilekroć zamykam oczy, znów widzę ten koszmar. Czy to ma być jakiś znak?
Zapalam światło w pokoju, biorę telefon i bluzę – jego kadrową, którą kiedyś zostawił i schodzę na dół zrobić sobie herbatę.
Siadam w salonie i patrząc w okno płacze. Mam złe przeczucia. I jeszcze ten koszmar.
- Karolina? – wycieram łzy z policzka widząc babcię idącą w moją stronę.
- Babciu, czemu nie śpisz?
- Jakoś mi się tak pić zachciało. A ty? Płakałaś.
- Nie – odpowiadam, jednak bez cienia szansy, że przekonam seniorkę do swej racji.
- Co się stało? – siada obok mnie na kanapie – O Bartka chodzi? Pokłóciliście się?
- Nieee, wszystko w porządku, tylko mam jakieś złe przeczucia. Już dawno powinien zadzwonić, że dojechali, a tu ciągle cisza.
- Pewnie zapomniał, zdarza się. Albo mu telefon padła, albo w ogóle zapomniał go wziąć.
- To by napisał od któregoś z chłopaków. Maja przecież numery do mnie. A jak im się coś stało?!
- Jakby miało się coś stać, to byśmy wiedziały, bo Kuba do Agi by na pewno od razu dzwonił, a tak cisza. A do niej nie dzwonił, że już są na miejscu?
- Nie. Przynajmniej jak szła spać to jeszcze nie, bo też się pytała, czy do mnie nie pisali.
- Nie wiesz, jakie to są chłopy? Lubią sobie zapomnieć o czymś, a my się potem niepotrzebnie zamartwiamy.
- Wiem, tylko… - na samą myśl znów płacze.
- Tylko co?
- Śniło mi się, że miał wypadek. Na moich oczach go samochód potracił. I zmarł, zanim pogotowie przyjechało. I ostatnie co mi powiedział, to to, że mnie kocha. A ja... już mnie nie usłyszał.
Babcia bierze mnie w objęcia i przytulając do piersi, głaszcze po włosach.
- Cii. Spokojnie. To był tylko zły sen. Nie płacz.
Ze wszystkich sił staram się ogarnąć. Przecież to był tylko sen, jednak gdy tylko przymknę powieki znów mam przed oczami jego zakrwawioną twarz.
- Wiesz, co było w tym najgorsze? Że nie powiedziałam mu wcześniej, że go kocham. A jak jemu teraz się cos stało?
- Kochasz go?
I to jest ten ból. Kocham go tak jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam. Nawet to, co czułam kiedyś do Pawła, choć wydawało się takie cudowne, jest niczym w porównaniu do Bartka. Tylko że znów dzieje się coś w niewłaściwym miejscu i czasie.
- Niestety – odpowiadam cicho, przecierając kolejną łzę spływającą po policzku.
- Czemu niestety?
- Bo on naprawdę widzi we mnie tylko przyjaciółkę.
- Ty też do tej pory wmawiałaś sobie i wszystkim w koło, że to tylko przyjaciel, a nie ukochany.
Babcia próbuje mnie po raz kolejny przekonać do swej i całej góralskiej braci, racji, i choć jej argument naprawdę ma sens, mi nie wolno w to uwierzyć. Trzeba stąpać mocno po ziemi i nie zapominać, że Bartek to dobry chłopaczyna i nie wolno mi go skrzywdzić. Nie robi się takich rzeczy przyjacielowi.
- Bo byłam głupia. A najgłupsza to byłam na weselu u Olka.
- Boże, a tam co znowu zrobiłaś?
- Wyszliśmy na spacer i tak jakoś wyszło, że mu powiedziałam, że ja się nie chce tu w nikim zakochiwać, nikomu łamać serca i żeby mnie pilnował przed zrobieniem takiej głupoty.
- Oboje byliście w stanie wskazującym, to głupoty gadaliście. Pewnie nawet tego nie pamięta, a ty chcesz to rozpamiętywać.
- Raczej pamięta. I nawet jeśli czuje do mnie coś więcej, to mi tego nie powie.
- To ty mu to powiedz.
- Żebym mu serce złamała, jak za miesiąc będę wyjeżdżać?!
- A tak mu nie łamiesz?
Czyżby babcia miała rację? Nieraz przecież próbował mnie przekonać, żebym została w górach na stałe. W sumie większość naszych spotkać, pomijając kwestie namiętnych pocałunków i wiecznego trzymania się za rączkę czego oczywiście nie ma, to i tak wygląda, jakbyśmy byli parą. Ale przecież bym coś zauważyła. Zawsze, to znaczy trzy, wyczuwałam wcześniej, że chłopak chce ode mnie coś więcej. A tu nic. Czy ja naprawdę jestem taka ślepa?
- A jeśli on mnie nie kocha? Zauważyłabym coś.
- Pogadaj z nim.
- I co mam mu powiedzieć? Wiesz co Bartek? Zakochałam się w tobie. Przecież to jest bez sensu!
- A udawanie, że nic was nie łączy, ma sens?
W sumie racja, ale jedno i drugie rozwiązanie ma mało wspólnego z logiką. Choć wydaje mi się, że wybieram mniejsze zło. Wyjadę i powoli mi przejdzie, a teraz jeszcze sobie pobędę tu z nim trochę.  A jakbym mu powiedziała, to jakby to wyglądało? Unikanie siebie nawzajem, żeby niepotrzebnie nie dolewać oliwy do ognia. A miałam nie robić głupot.
- Jeśli w taki sposób mogę czasami poczuć ciepło jego dłoni na sobie, zobaczyć ten jego uśmiech i spojrzeć w jego błękitne oczka to i owszem. Jeśli w ten sposób przez ten miesiąc będę mogła się z nim powygłupiać, pośmiać, podroczyć, to naprawdę będzie bardzo dużo dla mnie. A to, że będę udawała, że go nie kocham to tylko mało znaczący szczególik.
Podejrzewam, że gdyby tylko miała pod ręką jakąś gazetę, to by mnie w tym momencie zdzieliła nią porządnie po głowie.
- Mało znaczący szczególik, a jak nie pisze, że dojechał, to siedzisz w jego bluzie i płaczesz.
- Płacze, bo się o niego martwię, i to czy go kocham, czy nie, nie robi większej różnicy. A jak siedzę w jego bluzie, to ja niemal czuje ciepło jego ciała na sobie, jego zapach. Ta jakby siedział tu obok mnie i otulił swym ramionami.
- Powinnaś mu to powiedzieć.
- Chciałabym, ale się boję.
Zrobiłabym to, gdybym tylko wiedziała, że ma to sens przetrwać. Nie chce go znowu pakować w związek na odległość. Już raz mu się nie udało, a ja nie mogę go narażać na to samo. Co prawda Kaśka jednak go zdradziła, ale gdyby był na miejscu, to może nic takiego by się nie przytrafiło. Poza tym, czy to nie za wcześnie na wchodzenie w nowe związki. Oboje ledwo wyswobodziliśmy się od naszych poprzednich nieudanych miłości i już będzie próbować kolejnych? Czy to jednak nie byłaby próba załatania pustki w sercu, a nie prawdziwa miłość?
- Im szybciej to zrobisz, tym będzie ci, wam lepiej.
- A jeśli on powie nie?
- A jeśli on powie tak? Jak to mówią ryzyk-fizyk. Nie spróbujesz, to się nie przekonasz o tym. Ale popatrz na to tak, skoro wszyscy wkoło mówią o tym, że ty kochasz jego, a on ciebie to może mają rację. Pięćdziesiąt procent się już sprawdziło.
- Gdyby nie to, że jestem tu tak krótko, to bym mu powiedziała przy najbliższej okazji, ale…
- Ale twój wyjazd wcale nie musi oznaczać waszego rozstania. A może uda ci się tu zostać. Znalazłabyś pracę, dachu nad głową nie zabranie, a studiować mogłabyś w Krakowie czy w Katowicach. Zawsze byś miała trochę bliżej.
Normalnie jakby Bartka teraz słyszała. Może on podrzucił seniorce swą listę tego, co i jak powinnam zrobić, aby tu zostać.
- Babciu pracę? Dobrze wiesz, że żeby na głupiej kasie w biedronce siedzieć to nie jest takie proste.
- Coś by się wymyśliło. Gdybyś tylko chciała.
Właśnie, gdybym tylko chciała. Pytanie tylko, czy ja chce tu zostać, czy jednak uciec stąd jak najszybciej. Znowu uciekam od problemów, zamiast stawiać im czoła.
- Jakbym miała tylko jakiś procent pewności, że to wszystko by się tak pięknie ułożyło. Z Moim szczęściem to zaraz mi coś runie na łeb i tyle z tego będzie.
- Czemu od razu same czarne scenariusze?! Więcej wiary w siebie dziewczyno.
- Bo jak tylko zaczynam być szczęśliwa, to wszystko się nagle wali.
- Może to nie było to prawdziwe szczęście?
- A jak to znowu nie będzie to?
- A jak będzie, a ty chcesz zmarnować taką szanse?
- Czego bym nie zrobiła to i tak będę żałować.
- Nie! Jak nie zawalczysz o tę miłość to wtedy będziesz żałować, a jak mu powiesz, to z czystym sumieniem będziesz mogła sobie powiedzieć, że przynajmniej próbowałaś.
- I straciłam dzięki temu przyjaciela.
- Matko! Od kiedy ty taka pesymista się zrobiłaś?
Babcia chyba powoli kapituluje, a ja, niczym ten uparty osioł, idę dalej w zaparte ze swoimi teoriami i postanowieniami. Tylko czy nie powinnam jednak odpuścić i się posłuchać innych, skoro z moją miłością trafili, to może i… NIEEEE! Nawet nie waż się tak myśleć. Bartek to tylko kolega. Dobry kolega i nic więcej cię z nim nigdy nie połączy!
- Nie wiem. Po prostu, jak przychodzi co do czego, to nic mi nie wychodzi.
- Jak nie wychodzi?! Za byle co nie wysłali cię na ten staż. Kobieto ile ty marzeń spełniłaś przez te wakacje. Udało ci się, żebyś przyjechała tu w góry, do których od dziecka chciałaś przyjechać. Nie tylko poznałaś tych orłów naszych, ale i stałaś się ich częścią. Konkursy letnie bo letnie, ale jednak mogłaś je oglądać od kuchni. To jest to, co sama mi mówiłaś, że marzyło ci się od kołyski. I czemu nie iść za ciosem i nie zdobyć serca fajnego chłopaka? Choć nie przepraszam. Ty to już zrobiłaś, ale żadne nie chce powiedzieć o tym drugiemu.
- No właśnie. Za dużo szczęścia ostatnio miałam. Jest dobrze tak, jak jest. Nie ma co ryzykować i potem beczeć do poduszki – nie, wcale tego dzisiaj nie robię. - Pójdę już. Może uda się zasnąć – podnoszę się z kanapy i w tej samej chwili dostaje SMS-a. Wreszcie!
- Bartek? – pyta babcia, widząc ulgę na mojej twarzy.
Kiwam twierdząco głową i odczytuje na głos wiadomość od mojego niedoszłego przyszłego męża.
- „Mam nadzieję, że cię nie budziłem i odczytasz to rano. Jeśli jednak cię obudziłem, to bardzo mocno przepraszam. Dopiero dotarliśmy na miejsce. Cztery godziny stania w korku, w szczerym polu bez zasięgu, a potem błądzenie w poszukiwaniu hotelu. Nie polecam. Mam nadzieję, że się nie martwiłaś. Pamiętaj, że diabli złego nie biorą, tak więc jestem bezpieczny. Śpij dobrze słoneczko. Pogadamy rano. Całuski. Kolorowych snów. Twój buloklepa, który wraz z kolegami nie umie posługiwać się mapą. Hihihi”.
- Nonono. Całuski, słoneczko, twój buloklepa.
Okej, to było do przewidzenia, że skomentuje to w ten sposób. Druga Agnieszka. Tylko ona jeszcze by mi do tego pogwizdywała.
- Ale my tak zawsze! – protestuje, jednak na marne.
- I widzisz, po co się było tak martwić?
- Gdyby nie ten koszmar – wzdycham, opierając się o barierki schodów na piętro.
- Bo się zamartwiałaś i dlatego ci się śniło.  A teraz z tym uśmiechem od ucha do ucha marsz do łóżka wyspać się.
- Teraz to już na pewno usnę. Dzięki babciu.
- Nie ma za co kochanie. Śpij dobrze.
- Babciu – ze schodów wołam staruszkę.
- Tak?
- Nie mów o tym Adze, dobrze?
- Oczywiście, że nie powiem, ale ty powinnaś porozmawiać z Bartkiem.
Pewnie, że powinnam, tylko ja nie chcę tego zrobić. Zapłaczę, za to kiedyś, ale nie mogłabym mu potem spojrzeć w oczy, gdyby mnie odrzucił, a ja nie chcę stracić przyjaciela. Nie jego.
- Przemyślę to jeszcze. Dobranoc babciu.
- Dobranoc.
Wchodząc na piętro zaglądam jeszcze do Agnieszki, która jednak tez już wie, że nasze orzełki dotarły na miejsce.
Zanim położę się spać, odpisuje jeszcze Bartkowi na wiadomość.
No wreszcie! Już się o was martwiłam. Lepiej się przyznaj, że to ty ich tak pokierowałeś, że te kilka godzin błądziliście po świecie, a nie staliście w jakimś korku. Jak się dziecko nie umie posługiwać mapą, to do podstawówki trzeba wrócić, tam tego uczą. Echhh co ja z tobą mam. Słodkich snów miśku. Uważaj na siebie. Dobranoc :*
Gaszę światło i wchodzę pod kołdrę, ale bluzy nie zdejmuję. Niech chociaż mam namiastkę tego, co bym chciała.
Achhh Bartuś, Bartuś. Szkoda, że nie wesz jak bardzo cię kocham.
I nigdy się nie dowiesz.



___________________________________________________

O mamuńcu! Toż mnie tu od Planicy nie było. Widać wena na pisaninę tylko gdy skoki są.
Wróciłam. Oby już bez przerw, bo jednak chciałabym skończyć tą bajkę. 
Co do tego na górze - umysł księgowej bardzo lubi ten rozdział, więc oby i Wam się spodobał ;) Karolka w rozmowie z babcią pląta się w swoich myślach, ale o to właśnie chodziło. Nie łatwo jest być zakochanym w przyjacielu ;/ 

Całuski dla wytrwałych, którzy jeszcze tu zajrzą :***

PS. Zapraszam do Ivci, gdzie również niedługo pojawi się nowy odcinek ;) 


2 komentarze:

  1. No to lecimy dalij!
    Piątek łikendu początek!
    Paweł preprosił? :OOO
    O zdjęcia! Zobaczy jak sie gapią na siebie z Bartusiem i zrozumie że t only ture love?
    Na trzeźwo się nie da? XD
    ZDJECIA NIE KŁAMIĄ KAROLCIU!!!!!

    O! teraz zmiana pov!
    ...albo po prostu sen?
    TO MUSI BYĆ SEN, JASNE?!?!?!
    Karolka, a jakaś pierwsza pomoc,c zy coś?!?

    NO JA MYSLE, ZE TO BYŁ TYLKO SEN. Teraz zorzumie ze go kocha i beda zyc długo i szczelsiwie, tak?
    Ojejku, jak uroczo :(
    PRZYZNAŁA SIĘ BABCI! HA!!!
    Babcia prawdę ci powie!
    NO WŁĄSNIE! POLAĆ JEJ!
    Gazetą? Lepiej patelnią. zeby zamiast marudzic poszła do barta i mu wszytsko powiedziała!
    KAROLKA NIE SZUKAJ PROBLEMÓW!!!
    SMS! Tak!
    Się zgubili w dziczy. No pięknie!
    No spac, snić o Bartusiu a potem z nim gadać szczerze. Marsz!
    ON MA SIE DOWIEDZIEĆ I BASTA!!!!

    JA JESTEM OBRAŻONA.
    Ale do Ivci zajrzę. Później.
    Pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda tam jest koniec wakacji, ale Karolka z pewnością zaśpiewała w głowie jedną z kole gdzie śpiewają: "cuda, cuda ogłaszają".
      Ktoś to mi kiedyś móił, że lampka czerwonego wina to dla zdrowotności, więc to wbre pozorom nie chodziło o trzeźwość, ale o zdrowie. A Karolki zdrowie bardzo słabe. Szczególnie pod względem kardiologicznym.
      Tak, tak to był sen. Jest jeszcze chyba tylko 1 scena ze zmienionym POVem, ale to na samym końcu ;)
      No widzisz. Nawet przez sen nie umie ukochanego uratować, to lepiej niech i w dzień się do niego nie zbliża, bo stwarza niebezpieczeństwo w razie wypadku.
      Tak, będą żyć długo i szczęśliwie. Może nie teraz i niekoniecznie razem, ale będą ;)
      Rozwaliłaby patelnie i na czym będzie smażyć naleśniki?!! A nie wiesz, ze przez żołądek do serca? Może by w go na romantyczną kolację zaprosiła, czy coś i by było love story jak się patrzy!
      Ona nie szuka problemów, tylko analizuje wszystkie za i przeciw. Ona już wcale nie jest taka młoda, żeby pakować się w nieprzemyślane związki.
      Ależ ona zawsze z nim szczerze rozmawia. Tylko nie koniecznie na ten temat co powinni.
      Uppps, ktoś tu focha łapie niczym Titus :P

      Usuń