czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 8


Cholera jasna!!! Idioto, patrz, jak jedziesz!!!
Dureń jeden! Przecież to nie piątek trzynastego, a ja albo się dzisiaj zabiję, albo jakąś kaleką zostanę. Od samego rana pod górkę. Najpierw zaspałam, potem oblałam się kawą i szybko musiałam zmieniać bluzkę. Ale to nie było takie proste. Bo jak na złość wyciągnęłam jedną – brudna, drugą – urwany guzik, a trzecią prawie spaliłam prasując. Na autobus zdążyłam tylko dlatego, że mam prawie pod domem przystanek, a i tak biegłam. Cud, że portfela nie zapomniałam. A teraz jakiś idiota musiał wjechać w największą kałużę, i co?! No i ja oczywiście musiałam stać nad tą kałużą. A jeszcze na dodatek tego wszystkiego, jakby było mało, dzisiaj jest ten dureń Paweł. Dniu, kończ się już, póki się jeszcze dobrze nie zacząłeś.

***

- Cholera jasna!  - Wkurzona rzucam torebkę na podłogę.
- Co się stało? – Magda aż podskakuje za biurkiem na me „piękne” słowa.
- Telefonu nie mam.
- Jak to nie masz? Ukradli ci?
- Nie. W domu zostawiłam. Tak się spieszyłam, że nie wrzuciłam go do torebki i leży sobie na stoliku. – No wiedziałam, że coś zostawię w domu
- Na pewno masz go w domu?
- Na pewno. – Dobrze pamiętam, jak go rzucałam w kuchni na stół, a potem biegłam na gorę zmieniać bluzkę.
- To dobrze – mówi trochę uspokojona Magda. - Mogłabyś porozcinać te kartki? – Podaje mi plik karteczek.
- Jasne.
    5 minut później
- Kurwa mać!
- Co znowu?
- Rozcięłam palca. Kurwa, ale boli. Aaa! – Ja się zabiję. Mówię wam.  Zabije się dzisiaj, jak nic!
- Lecę po apteczkę na recepcję.
- Lepiej dzwoń po trumnę.
- Od rozcięcia palca raczej się nie umiera.
- Ze mną dzisiaj wszystko możliwe.
- Nie przesadzaj. Dobra, lecę, bo mi się zaraz wykrwawisz. – To fakt. Krwawię, jakby mi rękę urwało, a nie tylko rozcięto palec.

***

- Karola, może byś poszła na recepcję. Tam Marcin siedzi, to pokazałby ci te ich wszystkie programy.
- Boisz się, że tu znowu sobie coś zrobię? – Cud, że drugiej herbaty nie wylałam na siebie.
- Nieee. Wszędzie możesz się zabić, ale tu roboty dla ciebie nie ma, a szefowa się kręci, to nie mam jak cię zwolnić.
- Już się na nią natknęłam, jak szłam do łazienki i prawie mnie drzwiami zabiła. – Nie ma co. Wiesia ma siłę, ale ja refleks, i w ostatniej chwili odskoczyłam.
- Może ja cię zaprowadzę? – Po jej minie, widzę, że ze mną jest naprawdę źle i lepiej, żebym dzisiaj już nic nie dotykała.
- Nie, dzięki. Może dojdę tam żywa. - Bo bez przygód to wątpię – za daleko.
- Uważaj na siebie.
- Dzięki – mowię ze skrzywioną miną i wstaje od biurka.
- A czemu ty tak dziwnie idziesz? – Pyta, gdy łapię już za klamkę. Na szczęście jej nie urwałam. Kolejny cud, można powiedzieć.
- Buty mnie obtarły. – Jeszcze jakby były nowe, to bym zrozumiała, ale nie stare, które powinnam już wyrzucić do kosza. Ale cóż, dzisiaj wszystkie plagi egipskie na mnie spadają.
- Matko kochana! Dziewczyno, ty na serio dzisiaj żywa stąd nie wyjdziesz.
- Niestety na to wychodzi. – Wychodzę z gabinetu i trzymając się ściany idę na recepcję. Trzeba się asekurować, tym bardziej, że muszę po schodach zejść.

***

- Popierdoliło cię do reszty?! Nie widzisz, że idę z zamówieniem!  – Jak ja kocham ten jego drący się na mnie głos. Bosko po prostu. Tego mi trzeba było dzisiaj. Czuję, że żyję normalnie.
- Kurwa, to ty patrz jak leziesz, a nie drzesz ryja na mnie! – Co?! Myślałeś, że się nie odezwę? No to się mylisz, skarbie.
- Patrz, co żeś narobiła! Ślepoto! – Niemal zrywa z siebie koszulę ubrudzoną w cieście, które miał gamoń podać klientowi. Moja wina, że nie patrzy pod nogi i wpada na ludzi?
- Szkoda, że to nie była zupa jełopie. Wtedy, to nawet to, że miażdżysz mi stopy, nie przeszkodziłoby mi z cieszenia się tym pięknym widokiem – mówię spokojnie, ale stanowczo. Nie będę się przecież darła na bałwana. Żeby mnie potem gardo bolało?! Niedoczekanie jego.
- Jaka bezczelna! Paniusia sobie przyjechała i myśli, że jej tu będą usługiwać. Niedoczekanie twoje!
- Taki niby mądry jesteś, bufonie?
- Coś ty powiedziała?
- To co słyszałeś! Bufonie zasrany! Myślisz, że co? Że jak przyjechałam na staż, to jestem żółtodziobem, i nie wiem co się dzieje z ludźmi, którzy przychodzą na praktyki do hoteli? No to się mylisz, koteczku. Uświadomię cię…
- Dziecinko! Nie będziesz mnie uświadamiać.
- Debilu, nie wiesz, że się nie przerywa? Z resztą, u ciebie poziom kultury mniejszy niż u świni, więc czego się spodziewać. A więc uświadomię cię – z naciskiem na uświadomię - że w  technikum byłam na dwumiesięcznym stażu w hotelu. I wiem, co wy z ludźmi robicie. Kelnery pieprzone! Jak dziewczyna przyjdzie, to wy tylko żeby jej dokuczyć, dogryźć! Robicie z nas sobie obiekt śmiechów, chichów i kpin. I patrzycie tylko na to, jak nas wykorzystać. Najgorsze roboty wymyślacie. Co? Zdziwko? Nie każdy ma poziom inteligencji równy zero. – Ha, ha zatkało go. Znowu punkt dla mnie. Jupiii! – Romuś -  zwracam się do kucharza – mogę obiadek?
- Oczywiście.
- A ty się lepiej przebierz, i większego wstydu nie rób. Aaa, i pamiętaj, że umowę masz do końca sierpnia, a Magda mówiła, że jeszcze nie wie, czy ci ją przedłużać. Więc uważaj, złociutki, na to co robisz. – Uuuu. Teraz to mam przechlapane u szanownego pana Pawełka. Nawet słowem się nie odezwie. A ja tak uwielbiam z nim rozmawiać.
- Proszę bardzo. Smacznego, Karolinko. – Odbieram talerz, od kucharza. I co? Da się normalnie, jak ludzie pracować? Da się. Tylko troszkę chęci potrzeba.

***

- A słyszałaś to… - Marcin opowiada mi kolejny dowcip o Jasiu. Tak, tak, uczy mnie tych programów.
- Dobre. Uwielbiam Jasia. A wiesz za co podziwia się blondynki?
- Za co?
- Za wytrwałość - tyle lat szukają rozumu, i dalej nie mogą go znaleźć.
- Też dobre. – Nasze śmiechy chyba na całym hotelu słychać. Zaraz pani Wiesia przybędzie i dostanie nam się po głowie.
- Do widzenia szanownej pani. – Tak mnie Paweł tym zaskoczył, że oplułam się sokiem i cała bluzka oczywiście brudna. 
- Do widzenia.
- Na razie, Marcin.
- Cześć, cześć. Ej – Marcin zwraca się do mnie – co on tak do ciebie oficjalnie?
- Na odcisk mu chyba wcześniej nadepnęłam i teraz woli mi nie wchodzić pod nos.
- Aż taka groźna jesteś? Mam się bać? – Patrzy na mnie niepewnie. Spokojnie. Na razie mi nie wadzisz.
- Raczej nie. Fajny z ciebie człowiek, takich z reguły nie gryzę.
- Czyli raczej jestem bezpieczny. To dobrze. Co robisz jutro wieczorem?
- Nie wiem. Pewnie herbatka i książka.
- A nie miałabyś ochoty na jakiś wypad? Do baru czy coś?
- Czy coś? – A czemu nie. Bawimy się. Samą pracą nie dociągnę tu do października. A książka poczeka kolejny wieczór.

***

A jednak przeżyłam. I nawet wielką kaleką nie zostałam. Cuda jednak się zdarzają. Mam kolejny dowód na to. Co prawda, jak przechodziłam przez ulicę, prawie pod domem, by mnie samochód potrącił, ale co tam.  Tak więc, oprócz obtartych stóp i rozciętego palucha, który wciąż cholerni boli, jestem w pełni zdrowia. I nawet z super humorem. Wreszcie temu psychopacie, skończonemu idiocie i jakby można byłoby go jeszcze nazwać, wygarnęłam wszystko, co mi na sercu leżało. Jakieś pozytywy dziś. A i jeszcze się umówiłam z Marcinem. Bardzo fajny z niego chłopak. Inteligentny, zabawny i zabójczo przystojny. A i najważniejsze! Nie ma na imię Paweł. Tylko, kurde, w co ja się ubiorę? Tak, tak. Największy problem kobiety. Pełna szafa – no dobra, nie taka pełna, wszystkich maneli nie zwoziłam z domu – ale i tak nie ma w co się ubrać. Być kobietą, być kobietą - marzę ciągle będąc dzieckiem, być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie... I jeszcze na śpiewanie mnie naszło. Co te góry robią z człowiekiem, to ja nie mam zielonego pojęcia.

____________________________________________________________

Hej, cześć, czołem!

No to mamy "piękne" spotkanie Karolki i Pawełka. Żeby nudno im tam nie było. Koledzy z pracy jak się patrzy. Nic tylko pozazdrościć. Ale na pechowy (szczęśliwy to raczej on nie był) dzień miły akcent na koniec :) Żeby tylko nam się Bartuś nie obraził ;P

Nie gniewajcie się, że do Was znowu nie zaglądam, ale masa spraw na głowie. Jak nie studniówka, to egzaminy zawodowe, próbna matura i tak w kółko. Ferie niby mam no to choróbsko dopadło. Echhh nic tylko wyjechać w Bieszczady :D

A już jutro wielkie święto skoków. Szczerze mówiąc to nie wiem czy czekałam na coś bardziej w tym sezonie jak na Zakopane. Będzie dobrze. Ja Wam to mówię. Bartuś zdobędzie punkciki wreszcie, Kamil i spółka pokażą wreszcie swoją wielką moc i będziemy się znów razem cieszyć jak za dawnych lat :D Zobaczycie! Trzymamy od jutra mocno kciuki za całą dwunastkę naszych orzełków, dmuchamy pod narty na kanapie w domu lub na skoczni (za rok jestem tam z Wami) a potem świętujemy :D 


Do zobaczyska. Mam nadzieje ze niedługo :* 

Zobaczyłam ten gif i musiałam :D 



6 komentarzy:

  1. Matko,Karolka przeyla to co ja 3 lata temu w piatek 13 hahahaha. ale nie boj nic, ma dziewczyna ciete riposty. Wrećz kocham te jej teksty hahhahahahahaa.
    - Lecę po apteczkę na recepcję.
    - Lepiej dzwoń po trumnę.
    Płacze hahahahahaa<3
    nie ma co pisz dalej bo tu sie akcja rozkręca.;>>>
    weny <333 ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nawet i Karola musi mieć słabszy dzień czasem, ale w sumie miło się przecież skończył. Z Marcinkiem na randkę umówiona, miły akcent na koniec był :)
      Oj tak, Karolka potrafi się nieraz odezwać. Jeszcze nie raz pokaże swój cięty języczek :D
      Całuski :*

      Usuń
  2. Widzę że podrasowałaś bloga nanorurko jedna
    idę stąd i nie wracam bo nie chce nikomu narobić spojlerów, nie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś jednak czytała?
      Idź i nie wracaj, bo zaraz znowu się będziesz na mnie wyżywać o Cb i Johanna.

      Usuń
  3. zawsze znajdę coś żeby się na Tobie wyżywać nanorurko jedna !

    OdpowiedzUsuń