piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 16

Wreszcie kończy się ta noc. Wiercę się na łóżku jak opętana. Nie mogę spać, mimo, że sen jest mi bardzo potrzebny. Ledwo przecież miałam siłę wejść do pokoju. Padłam ze zmęczenia po tym okropnym dniu, ale chwila wytchnienia, której oczekiwałam w śnie nie chciała nadejść.
Zamykam oczy i znowu widzę to wszystko. Gregora dobierającego się do mnie, Michiego i Petera, którzy mnie ratują i na koniec pobitego Bartka. W uszach wciąż słyszę jego „musiałem”. Co to miało oznaczać? Czemu mi potem nie odpowiedział tylko milczał? Czyżby dziewczyny miały racje? Może, one naprawdę widzą coś, czego ja nie dostrzegam? Nie! Na pewno nie! Jesteśmy z Bartkiem przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi.

***

- Jedz – prosi babcia, która próbuje mi wcisnąć na siłę kanapkę.
- Nie mam ochoty. - Odpycham talerzyk na drugi brzeg stołu. Nie potrafię się zmusić do tego by cokolwiek przełknąć. Na sam widok jedzenia robi mi się niedobrze.
- Ale musisz! Na policji dzisiaj cię na pewno nieźle wymęczą.
- Wiem babciu, ale nic mi nie może przejść przez gardło. Ciekawe ile Bartka wczoraj jeszcze trzymali – zastanawiam się wlepiając wzrok w okno z którego rozpościera się widok na zieloną dolinę.
- Ciebie to chyba bardziej interesuje sprawa Bartka niż twoja.
Pani Zosia ma dużo racji. Więcej myślę o tym co stanie się teraz z Kluskiem, niż ze mną. Tylko jak mam się nim nie przejmować, skoro to moja wina?! Gdyby mnie tu nie było, tego wszystkiego też by zapewne nie było.
- Bo idiota, nic nie myśląc leci do tego psychopaty, żeby go pobić. Sam też dostał. Z kadr go Tajner już na pewno wyrzucił, a zaraz pewnie jeszcze za kratami będzie siedział za napaść i pobicie. I po co on to robił?
- Bo kocha? – Nie wiem czy to miało być pytanie, czy stwierdzenie. Jeszcze teraz mi brakuje tego ich swatania.
- Skoro kocha, to czemu mi tego jeszcze nie powiedział?! Wszyscy wkoło gadają o naszej niby miłości, ale żadne z nas oprócz przyjaźni nic do siebie nie czuje! – moje krzyki na szczęście przerywa dzwonek do drzwi – Pójdę otworzyć.
- Cześć. Nie przeszkadzam? – Otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się Kruczek.
- Dzień dobry. Nieee, skądże.
- Moglibyśmy chwilkę porozmawiać? - Nie wiem czy to dobry pomysł, ale przecież nie powiem trenerowi, żeby sobie poszedł. Tym bardziej, że i tak rozmowa z nim mnie czeka. Prędzej czy później ale jednak nastąpi.
- Yyy. Tak jasne. Zapraszam. – Prowadzę gościa do kuchni, z której zdążyła się już ewakuować babcia. – Kawę, herbatę?
- Nie, dzięki. Chciałem się tylko spytać jak się czujesz. I czy nie trzeba ci jakoś pomóc.
- Dziękuję to miłe z pana strony …
- To, że już troszeczkę osiwiałem nie oznacza, że jestem siedemdziesięcioletnim dziadkiem i masz do mnie na pan mówić.
Nie wiem co ten człowiek ma w sobie tak cudownego, ale aż się uśmiechnęłam. Choć na chwilę wykrzywiłam te swoje usta do góry, a nie w dół.
- Przepraszam. Zapomniałam, że jesteśmy na „ty”.
- Okej. Nic się nie dzieje. Więc jak? Potrzebujesz czegoś? – pyta z taką troską w głosie. Zachowuje się tak jakbym była jego wychowanką. Może nie czuje się jakby miał być moim ojcem, ale takim dobrym wujkiem. Wujaszkiem który wiele zrobi dla swojej siostrzenicy czy bratanicy.
- Dziękuje bardzo, ale nic nie trzeba. – Niestety teraz muszę sobie sama to wszystko poukładać w głowie. Łatwo nie będzie, ale z niejednego bagna już wyszłam. Wprawę mam. – Na razie dam sobie rade ze wszystkim. Tylko … - ucinam zdanie, a głowę odwracam w druga stronę , tak by Łukasz nie widział kolejnych łez w moich oczach.
- Tylko co? Mów wszystko co ci leży na sercu.
- Nawet miałam do ciebie iść w tej sprawie. Proszę, nie wywalajcie go z kadr. - Patrzę na niego błagalnym wzrokiem, a kolana gotowe są nawet uklęknąć i by prosić o cud.
- Jeśli Bartek dostanie wyrok, to nie będziemy mogli go zatrzymać. Niestety. I nie chodzi tu o nas, a regulamin FISu. Ale póki nie ma wyroku, a policja nie zabroni mu wyjazdów z kraju, to wciąż jest kadrowiczem w pełni praw i obowiązków.
- Idiota! Nie mógł sobie siąść na tyłku.
- Nie martw się – Kruczek wstaje z krzesła i delikatnie klepie mnie po ramieniu – wszystko się ułoży. Nie zostawimy Kusego bez broni. Będziemy o niego walczyć.
- To moja wina. Gdybym się nie narażała Gregorowi to by tej całej akcji nie było.
- Nie ty pierwsza jesteś jego ofiarą. Co roku jest z nim jakaś akcja. Tylko, że ty pierwsza mu się sprzeciwiłaś.
- Chyba niepotrzebnie. – wzdycham naciągając rękawy sweterka na dłonie.
- Jak to? Co ty mówisz?!
- Bo wszyscy teraz mają przeze mnie kłopoty.
- Lepiej było się na starcie poddać? - pyta tak jakby nie wierzył w to co słyszy. Niestety nie jestem jednym z jego podopiecznych, którzy nigdy się nie poddają i ciągle widzą sens w tym co robią.
- Może.
- Nie wygłupiaj się! Bartek oskarżony jest tylko o pobicie, a gdybyś się nie sprzeciwiała Gregorowi, to by się na pewno nie skończyło na kilku siniakach i zadrapaniach na twarzy.
- A jak niby? – Trenerze błagam, tylko mi nie mów, że on serio byłby w stanie kogoś zabić. Przecież to jest Klusek. Wieczne uśmiechnięty buloklepa, którego ciężko z równowagi wyprowadzić. On by nie mógł!
- On zawsze walczy o to na czym mu zależy. Nigdy się nie poddaje.
- I bardzo dobrze, że walczy uparcie, tylko co to ma ze mną wspólnego?
- Zależy mu na waszej przyjaźni. Jesteś dla niego naprawdę kimś ważnym. On cię potrzebuje. Potrzebuje kogoś kto wysłucha, wesprze, pożartuje z nim. Kogoś kto postawi go do pionu kiedy będzie trzeba. Nie trenera, czy kolegi ze skoczni, ale kogoś kto stoi trochę z boku jego pracy. Takiej prawdziwej bratniej duszy, którą znalazł w tobie. Gdyby nie ty, nie skakałby teraz tak jak skacze. To również twój sukces, a nawet przede wszystkim twój.
I mnie zamurowało po tych słowach trenera. Jaki mój sukces? Co to ja za niego skacze? Ja go trenuje? My praktyczne nie gadamy o skokach. Jedyne nasze rozmowy na ten temat, to te kiedy naśmiewam się, ze klepie bule lub dopytuje kiedy punkty w pucharze wreszcie zdobędzie.
– Rozgadałem się jak zwykle, taki nawyk pracy z tymi orłami. – Trener uśmiecha się pokrzepiająco i powoli kieruje się do drzwi wyjściowych - Także pamiętaj - przypomina mi jeszcze, gdy stoi już na schodkach-  Jak coś będziesz potrzebować to dzwoń, pisz, przychodź, a my na pewno pomożemy.
- Wielkie dzięki.
- Podziękujesz jak się przydamy. A o Kusego się nie bój. Nie pozwolimy go skrzywdzić. Jest nam tu wszystkim bardzo potrzebny. Trzymaj się. Cześć.


***

- Nie mogłabyś tego załatwić przez telefon? - pyta Agnieszka gdy podjeżdżamy pod hotel.
Dostałam dzień wolny. Magda wie co się stało. Zaoferowała się, że może zeznawać bo widziała przecież co się działo w hotelu, ale mam nadzieję że uda się tego uniknąć. Nie chce by ta sprawa nabrała rozgłosu w hotelu. Im mniej osób wie, tym lepiej.
- Jakbym mogła tobym załatwiła! - Nie powiedziałam jej po co chce tu przyjechać, co mam do załatwienia, bo z pewnością by mi to odradzała i zakazała tego.
- Dobrze. Nie musisz krzyczeć.
 Otwieram drzwi samochodu, ale wcale nie mam ochoty tam iść. Albo raczej mam, tylko się tego boję.
– Poczekam może na ciebie – oferuje Agnieszka jednak muszę zrezygnować z jej propozycji. Na szczęście nie muszę zbytnio szukać wymówki.
- Nie dzięki. Przesłuchanie mam dopiero o dwunastej to spokojnie się przespaceruje.
- Na pewno?
- Tak. Potrzebuje to sobie wszystko przemyśleć jeszcze na spokojnie. Ale dzięki za propozycje.
- Okej, to ja jadę po Gośkę i zobaczymy się potem w remizie.
- W domu kultury i rekreacji, jak to Krzysiek mówi – poprawiam koleżkę, która tylko wywraca oczy a w duchu pewnie sobie myśli, ze jestem kolejną osoba co się czepia o to samo.
Dobrze, że jeszcze tam się dzisiaj muszę pojawić. Zobaczę się z całą brygadą to może nie będę o tym tak myślała. Choć na chwilę spróbuje oderwać myśli od tego wszystkiego co się dzieje wkoło.
Wysiadam z auta i kieruję się do drzwi wejściowych, a tam na chodach stoi nie kto inny jak szanowny pan Paweł. Jeszcze jaki zadowolony, z papieroskiem w dłoni.
- A ciebie podobno miało nie być. – bo bez zaczepki z jego strony obok się przecież nie da przejść.
- I mnie nie ma.
- Jak nie ma, jak jesteś? – Czy on musi być taki upierdliwy?! Czy choć raz nie mógłby sobie odpuścić?
- Ale zaraz mnie nie będzie. - Nie chce się wdawać z nim w sprzeczkę, to chyba ostatnia rzecz o której teraz marzę.
- To po co tu przyjechałaś? – zagaduje mnie jeszcze, gdy go omijam i przestępuje próg hotelu.
- Nie twój interes – rzucam na odczepne, jednak nie zdaje to egzaminu i Paweł nie daje mi spokoju.
- A może i mój.
- Na pewno nie. A i z łaski swojej - odwracam się jeszcze do niego i skoro już rozmawiamy to mogę mu zwrócić uwagę, na to co robi przed budynkiem  - nie pal przed wejściem.
- Bo co?!
- Bo goście narzekają na smród.
- Jakoś wcześniej nikomu to nie przeszkadzało - kelner odpowiada tak jakbym mu dumę uraziła. Ochhh jakżeż mi przykro.
- Ale teraz zaczęło.
Szczerze to nie słyszałam by ktoś się skarżył, ale mi osobiście to przeszkadza, więc czemu nie naciągnąć zdeczka prawdy i się przyczynić do jakże kulturalnego zachowania Pawła, który w papierosem w ręce wita gości hotelu.
- No a …
 Nie słyszę już co on tam jeszcze gad bo podchodzę do recepcji, gdzie z lekkim zdziwieniem na twarzy wita mnie Marcin.
- Co ty tu robisz? Miało cię przecież nie być. – Następny co się będzie czepiał i dopytywał.
- Ja tylko na chwilkę. Jest Gregor? – pytam z nadzieja, że zastane Austriaka w pokoju i uda mi się g przekonać do swojego pomysłu.
- Schlierenzauer?
- Tak.
- Nie widziałem, żeby wychodził, więc pewnie siedzi w pokoju - odpowiada niespokojnym tonem. W sumie może się dziwić po co mi Gregor, skoro ostatnimi dniami unikałam go jak ognia.
- A który to?
- Chwilka – recepcjonista zagląda do księgi meldunkowej gości i po chwili udziela mi odpowiedzi - dwieście piętnaście. Coś się stało? – pyta z troską Marcin.
- Nie. Czemu? – próbuje wymigać się od odpowiedzi, tak jakby naprawdę nic się nie stało.
- Połowa Autów wróciła podobno w środku nocy, rano coś o policji gadali, ciebie nie ma w pracy i nagle wpadasz i pytasz o Gregora, a przecież unikałaś go jak tylko mogłaś.
- Pobalowali pewnie wczoraj.
- Wątpię. A co z tobą? Słabo wyglądasz. – Marcinku ciesz się, ze mnie rano nie widziałeś. Teraz tona tapety przykryła tą zmasakrowana od płaczów i nerwów twarz.
- A weź. Grypę jelitową wczoraj miałam i rano się jeszcze za dobrze nie czułam - opowiadam mu historyjkę, którą rano ustaliłyśmy z Magdą. Im mniej osób wie o wczorajszym akcjach tym lepiej. - Szefowa dała mi wolne na dziś, więc korzystam.
- No to chyba cię nieźle wymęczyło. Strasznie blada jesteś. Ale już ci przeszło?
- Tak. Nie bój się nie zarazę cię.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, wiem. Żartuję tylko. To który ten pokój? Dwieście piętnaście? – Marcin sprawdza jeszcze raz numer pod którym zamieszkuje niedoszły mój gwałciciel  i po chwili potwierdza adres .
- Zdrówka życzę. – mówi zanim zniknę mu z oczu udając się na piętro.
Wchodząc po schodach muszę trzymać się poręczy. Nogi mam jak z waty. Boje się. A jeśli powie nie? Trudno. Trzeba próbować wszystkiego. Nie mam nic do stracenia.
Wdech, wydech i pukamy. Słychać czyjejś kroki w pokoju, więc jest nadzieja, że z nim porozmawiam.
- Karolina?! – Gregor otwiera mi drzwi z wielkim zaskoczeniem na twarzy. No tak policja kazała mu się trzymać jak najdalej ode mnie, a ja mu wpadam do pokoju. Sama z własnej woli.
- Możemy porozmawiać?

***

- Pomóc wam dziewczynki?- Kuba i Krzysiek wchodzą do kuchni, gdzie od ponad godziny Gosia i Agnieszka przygotowują smakołyki na jutro.
- Wypad z kuchni! – sympatia Wolnego od razu podnosi glos gfy widzi jak ci dwaj zaczynają przeglądać zawartość misek rozstawionych na stole.
- No, ale …
- Żadnego, ale!
- Ale, my …
- Nie możecie chwili poczekać na Karolę? – Gosia ze zrezygnowaniem zwraca się do skoczków - Zaraz przyjdzie to będziecie mieć zajęcie z tymi balonami.
- A może jednak wam w czymś pomożemy? – chłopaki widząc cały rozgardiasz w kuchni nie mogą przeżyć, ze ich tu nie ma.
- Pokroimy coś?
- Taaa i połowę zjecie. Wynocha mi stąd! – Wolny z Biegunem dostają ścierą od Gośki i muszą ogłosić swą kapitulacje opuszczając pomieszczenie.
- A gdzie Bartek i Filip? - pyta Agnieszka, gdy wchodząc na dużą salę nie widzi pozostałych panów.
- Pojechali po drabinę do Kusego.
- A w piwnicy nie ma?
- Ta duża popsuta, a z tej małej nie dosięgamy do sufitu.
- Ech wy krasnoludki.
- Cześć wszystkim! - Wchodząc do środka witam się ze wszystkimi, a dziewczyny od razu odsapują z ulgą, że ich faceci będę mieli zajecie, które zajmie im dłuższy czas.
- Karola przyjechała to możecie brać się do roboty. – Gosia niczym jakiś wojskowy rozdaje rozkazy.
- Kupiłam dwie paczki tych zwykłych - mówię wyjmując z torebki opakowania kolorowych balonów-  i paczkę tych długich.
- Aż tyle? Gdzie my to niby powiesimy?! - Nie wiem czy Kuba serio się przestraszył, że tym sposobem będę chciała by wypluli sobie płuca, czy tylko udaje.
- Wszystkiego nie musicie przecież pompować. Kupiłam więcej bo jak zaczniecie pompować to i tak połowa popęka. – Rozglądam się po sali, bo coś mi nie pasuje - A gdzie reszta? –
- Bartek i Philip pojechali po drabinę, a Andrzej, Olek i Titus do Krakowa. – Kuba zdaje mi raport.
- Aaa. Zapomniałam, że chłopaki mieli jechać po Gabiego na lotnisko.
- Szkoda, że nie było go na konkursach. - wzdycha Gosia.
- Pisz zażalenie do sztabu szwajcarskiego.
- A żebyś wiedział Kubuniu, że napiszę.
- O! Są i poszukiwacze drabiny.
- A wy co się tu tak opierdalacie?! - Uchachany od ucha do ucha Kłusek wita nas jakże miło. Kultury za grosz. I to jeszcze przy kobietach.
- My tu ciężko pracujemy. Ślepy jesteś Kusy i nie widzisz?
- Ślepy nie jestem i doskonale widzę co się tu dzieje.
- Właśnie, że ślepy! – Biegun zaczyna dogryzać Kłuskowi - Zgubiłeś Fifiego to raz, a dwa to Karoli nie widzisz.
- Co?! Gdzie ona – rozgląda się po pomieszczeniu i nagle odkrywa, ze jednak i ja tu jestem - a tuuu! Cześć. Przepraszam nie zauważyłem cię.
- Foch! - O nie! Ja mu tego płazem nie popuszczę. Co to ja igła w stogu siania, że mnie nie idzie znaleźć?
- I to z przytupem - podpowiada Krzysiek, na co ja tylko z aprobatom kiwam głową i zaplatam sobie ręce na klatce piersiowej. Jak już grać tą urażona, to profesjonalnie.
- Ej no, przepraszam. Wybacz mi. Naprawdę cię nie widziałem. – podchodzi do mnie i próbuje złapać mnie za ręce, ale ja stanowczo mu na to nie pozwalam odwracając się do niego tyłem.
- Nie wybaczę. – rzucam mu oschle przez ramię.
- Wybaczysz, wybaczysz. – mówi niezwykle pewny siebie Bartek. - Już ja cię jakoś przekonam. - A co to ja? Jakaś hotka twoja panie Kłusek, że na piękne oczka zmięknę? Albo może na to, że do zdjęcia ze mną staniesz? Pfff. Niedoczekanie twoje buloklepo.
- Nie myśl, że ja taka przekupna jestem.
- A kto tu mówi o kupowaniu?
Dalsze nasze przekomarzanie się przerwało nam wejście Sjoeena. Tylko temu okulary niepotrzebne i od razu wita się ze mną szczerząc przy tym radośnie  swoje bielutkie ząbki.
- Cześć Filip. Widzisz? – zwracam się do Barta, który nadal stoi za moimi plecami - On od razu się przywitał. Nie to co ty.
- Dzieci kochane koniec tych pogaduszek. Chłopaki zbierają się za ubieranie sali, a my dziewczynki do kuchni. I niech żaden nie waży mi się tam wejść! - Gosia to tu niczym Magda Gesler. Rozstawia po kątach wszystkich i nie ma zmiłuj. Sprzeciwisz się, to talerze polecą.
- Ale kochanie! – Biegun próbuje, jeszcze wkraść się w laski ukochanej, ale słabo mu to wychodzi.
- Powiedziałam coś!
- Ależ słoneczko!
- Powiedziałam! - Mówiłam, że nie ma z nią zmiłuj? Nawet maślane oczka jej ukochanego nic tu nie mogły zrobić.
- Uuu Biegunka. Przejebane masz bracie. – Widząc to wszystko Klusek zaczyna się podśmiewywać z kolegi.
- Zamknij się Kusy. Ty u Karoli masz lepiej przegwizdane. Żeby jej nie zauważyć to trzeba być kretynem! – Żeby chyba jeszcze bardziej podkreślić Krzysiek słowo „kretynem” puka się w czoło.
- Ślepym kretynem! - Kuba dolewa oliwy do ognia, ale jakoś mi go nie szkoda.
- Nie wiedziałam, że aż tak rzucam się w oczy. – wtrącam się w sprzeczkę chłopaków.
- Kto jak kto, ale żeby Bartek cię nie zauważył?!
- Ten sam Bartek, który obił wczoraj tą śliczną facjatę Gregorka?!
- Ej chłopaki. Mieliśmy już o tym nie gadać.
Tak szczerze mówiąc, to jak wyszłam z tego przesłuchania, tak przestałam myśleć o tym wszystkim. Naprawdę. Jakoś udało mi się odpędzać myśli i zająć głowę całkiem czymś innym. Nawet humor mam tysiąc razy lepszy niż rano. I gdyby im się teraz nie wymsknęło przez przypadek, to pewnie dopiero za jakiś czas bym musiała do tego powrócić. Bo jak znam Bartka to cichaczem tego nie popuści i będzie chciał potem pogadać.
- Koniec tego! Do roboty! Bo do jutra nie zdążymy. – Po chwili ciszy Agnieszka przywołuje nas do porządku.
- Chcemy wam pomóc to wy nie.
- Bo jedzenie jest na jutro, nie na dziś.
- To wy się tu dalej opierdzielajcie, a ja jadę do Zakopanego. - mówi Bartek po rozstawieniu drabiny, którą wcześniej przywiózł.
- Po co? – pyta zdziwiona Gosia, którą także wzywali rano na przesłuchanie.
- Dzwonili, żebym na komisariat jeszcze przyjechał.
- Kup sobie po drodze szczoteczkę do zębów i maszynkę do golenia.
- Bardzo śmieszne Szybki. Baaaardzo śmieszne.

***

- Gdzie ona jest?! – Na kuchnię wpada wściekły Bartek niemal przewracając Agatę na korytarzu.
- Kto?!
- Królowa Elżbieta! – odpowiada ironicznie Kłusek.
- Z tego co mi się wydaje to w Londynie. - Dziewczyną jednak humor dopisuje i nie zamierzają tego zmieniać z niewiadomych dla siebie przyczyn.
- Dobrze wiecie o kogo mi chodzi.
- Spokojnie Bartek. - Gosia próbuje go uspokoić, jednak jej wysiłki idą na marne.
- Spokojnie?! Ja mam być spokojny?! Wiecie co ta wariatka zrobiła?
- Zabiła kogoś? – podpytuje z zaciekawieniem narzeczona Zniszczoła.
- Możesz się Agatka nie nabijać?
- Już, dobrze. Przepraszam. To co takiego zrobiła? – dopytuje, zaciekawiona wielkim wzburzeniem skoczka.
- Z Gregorem była na policji i oboje odwołali swoje zeznania. Razem z oskarżeniami!
- Coooo?!!! - Dziewczyny z niedowierzania aż usiadły na krzesłach.
- Żartujesz?!
- Nie! Ta wariatka … - ucina gdy tylko zauważa mnie w drzwiach.
- Zostawicie nas na chwilę? – pytam, bo rozmowa z Bartkiem powinna przebiec w cztery oczy, a raczej nie da jej się przełożyć na późniejsza godzinę.
- Tylko weźcie ze sobą noże i wszystkie ostre rzeczy - mówi Kłusek do dziewczyn wlepiając swój wzrok we mnie.
- Chcesz mnie zabić? – podpytuje, na co on odpowiada lakonicznie.
- Możliwe.
- Na pewno was zostawić?
- Spokojnie Aguś. Dam sobie radę. – mówiąc to posylam jej uśmiech, który chyba ma mnie pokrzepić przed tym co za chwile się tu wydarzy - Jakbym nie wyszła stąd żywa, to proszę postawcie niebieski znicz na moim grobie. Zawsze mi się takie podobały.
- Wcześniej krzycz to spróbujemy cię jednak uratować.
Dziewczyny wychodzą niepewnie z pomieszczenia, zostawiając mnie i Bartka samych.
- Mogę wiedzieć po jaką cholerę to zrobiłaś?!
- Możesz nie krzyczeć? - Zachowujmy się jak dorośli ludzie. Przyjemna ta rozmowa nie będzie, co wiedziałam od początku, ale nie każdy musi tego słuchać.
- Mogę. A więc?
- Dla ciebie. – odpowiadam mu na pytanie po chwili, patrząc mu prosto w oczy i widząc jakie zaskoczenie i niedowierzanie wywołały w nim te dwa słowa.
- Dla mnie?!
- Tak. Bo co? Jak walczyć to tylko siłą? I nie myśleć o konsekwencjach?
- To co? Miałem to tak po prostu przyjąć do wiadomości?
- Inaczej to można byłoby załatwić, a nie pięścią. A tak to twoja kariera zawisła na włosku. Jeszcze teraz gdy zaczęło ci lepiej iść, to ty chciałeś jednym ruchem to zaprzepaścić?! I po co?! Żeby pobić jednego psychopatę?! Nie za duża to cena?!
Wiem. Jesteśmy przyjaciółmi. Jedno zrobi dla drugiego wszystko by mu się krzywda nie stała, ale mi wcale nie ulżyło widząc jak wybiega z domku a potem wraca z podpitym okiem i krwią, która sączyła mu się z nosem. Ja tego nie potrzebowałam. Wolałam żeby przyszedł i objął mnie swym przyjacielskim ramieniem. Cały i zdrowy, a nie poobijany.
- Nie! Za to co ci zrobił?! Gdyby nie chłopaki zatłukłbym skurwysyna!
- O! Jeszcze lepiej! - z cichej rozmowy jednak już tylko wspomnienia pozostały - Mój przyjaciel jest niedoszłym zabójcą! Jeszcze ma żal, że go koledzy powstrzymali! Boże! Widzisz i nie grzmisz! Myślałam, że masz choć troszkę więcej rozumu, ale widzę, że nie!
- Ja też myślałem, że jesteś mądrą, inteligentną kobietą, ale się myliłem. Co za idiotka pakuje się po raz drugi w paszczę lwa?! Chyba tylko ty! Przecież on mógł ci coś znowu zrobić! On jest do tego zdolny! Chyba, że ten twój Marcinek był z tobą, choć wątpię. Z niego taki boidupa i lizus, że klękajcie narody! Mój Tomek ma większe jaja niż on. - Teraz to już przesadził. Po co on jeszcze miesza w to Marcina, który o niczym nie wie? Dobrze, że się odsunął na kilka kroków bo by dostał w twarz ode mnie. Chyba mało mu jedno oko podbite i chce w drugie dostać.
- Bo co?! Bo nie leci obijać każdego po gębie?! Bez względu na to, to on jest moim kolegą z pracy i jego w to wszystko nie mieszaj! A Gregor? Nic gorszego nie mógł mi już zrobić.
- Zrozum wreszcie, że to jest psychopata! Po nim się można wszystkiego spodziewać! Ale widzę, że po tobie też! – mówi to z takim wyrzutem? Tak jakbym mu zrobiła wielka krzywdę, której nie da się naprawić, ani zapomnieć.
- Odezwał się aniołek! Za życia, niech cię świętym ogłoszą! -
- Żyjecie jeszcze? - A co Kuba? Nie słychać naszego wydzierania? I wpadłeś popatrzyć jak zaraz jedno z nas zabije to drugie? Jak tak, to zapraszam na przedstawienie. Miejsca w pierwszym rzędzie jeszcze wolne. - Jak żyjecie to chodźcie, Gabi przyjechał.
- Już idziemy. A my – Bartek łapie mnie za ramię obracając w swoją stronę. I patrzy wzrokiem pełnym złości prosto w moje oczy – a my do rozmowy jeszcze wrócimy.
- Nie!
- Tak!
- Ja temat zamknęłam!
- Ale ja nie!
- To pogadasz sobie z lusterkiem!

Wybiegam z kuchni trzaskając drzwiami, tak, że prawie uderzają Bartka w twarz. Szkoda, że się nie udało.


______________________________________________________________________

Dobry wieczór Paniom i Panom (może jakiś przez przypadek zabłądził ;P )

A więc oddaje w Wasze raczki kolejny rozdział. No to się porobiło. Tyle Wam powiem. Nawet w najlepszej przyjaźni są zgrzyty, a tu jedno i drugie chciało dobrze. 
Jeśli ktoś się będzie zastanawiał co kombinuje skoczna banda, i po co Gabi (Gabriel Karlen) przyjeżdża to wszystko w następnym rozdziale. Ale nie będę teraz pisać tu spojlerów ;) Może ktoś doczyta ;) 
Poprawiając dziś/wczoraj ten rozdział, przy fragmencie z Kruczkiem to aż mi się łezka zakręciła. Tak mi go jakoś brakuje w gnieździe trenerskim z naszą flagą. Jednak włoskie barwy w jego ręce to nie to samo. PS. Łukasz się jeszcze pojawi tu raz. Albo dwa? Nie pamiętam :D 
Śpijcie dobrze kochane. Rano przecież trzeba wstać i oglądać konkursik :D Oby nasi chłopcy latali przynajmniej tak dobrze jak dzisiaj, znaczy się wczoraj :D Aaaa! I by ta pani z trybun się zbytnio nie darła jak co roku :D 

Kolorowych snów. Ściskam wszystkich gorąco - Karolka :*** 


PS. Żeby Was zachęcić do komentowania, to może ja za każdy odzew stawiam słoik papryki marynowanej? :D

4 komentarze:

  1. NO co tu się wyprawia tego ja nie mogę pojąć ;O
    oczywiscie, ze jestem ;*
    Karolka sporo namieszała zarówno z Gregorem jak i Kluskiem.
    i jeszcze ta sprzeczka pod koniec. Ehhh oni musza być razem słyszysz, nie wiem jak ale mas zich połaczyć ;P
    do następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano coś się tu nam namieszało za sprawą Karolki, ale tylko dlatego, że biedna nie może sobie pozwolić na to by ktoś przez nią oberwał czy cierpiał.

      Oni się tu jeszcze trochę bedą sprzeczać i kłucić. Koniec sielanki i może wreszcie będzie koniec swatania.

      Oj tam muszą być razem. Musi to na Rusi, a w Polsce to jak kto chce 😂

      Pozdrawiam i do zobaczenia wkrótce 😘

      Usuń
  2. na początek cytat:
    "- Dzwonili, żebym na komisariat jeszcze przyjechał.
    - Kup sobie po drodze szczoteczkę do zębów i maszynkę do golenia.
    - Bardzo śmieszne Szybki. Baaaardzo śmieszne."
    Śmiechłam mocno :D.
    " - Jakbym nie wyszła stąd żywa, to proszę postawcie niebieski znicz na moim grobie. Zawsze mi się takie podobały.
    - Wcześniej krzycz to spróbujemy cię jednak uratować." tutaj zresztą też XD.

    A ogółem, Karolka się fajnie zachowała, żeby Kusemu tyłek ratować, ale mądre toto nie było. A jakby coś jej zrobił?! Liczyłam, że Kusy na koniec porwie ją w ramiona i wycałuje, ale ktoś im musiał oczywiście przerwać. Cóż, nie można mieć wszystkiego, eh.
    Ta scena z Kurczkiem była jakaś taka urocza. No, ciekawa jestem co tu robi Karlen, co to za impreza i kiedy Karolka wreszcie przejrzy na oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat ze szczoteczkami, też mi się podoba (achh ta moja skromność ;p )
      Bo Karola to najpierw mysli o innych, potem robi a na samym końcu czasem zdaża jej się pomyśleć jakie mogło jej działanie mieć skutki, jeśli by coś nie wyszło. Taka typowa ja :p
      Kusy całujący Karolke? Hahhaha. Wybacz kochana, ale tego to się doczekasz tak sama jak jego punktów w PŚ.
      Kruczek zawsze fajny chłop, więc i tu starałam się by taki wyszedł ;)
      Gabiego nie będę tłumaczyć, bo spojlera zrobie, a nie po to starałam sie to ukrywac przez ostatnie rozdziały co oni tam kombinują ;)
      A Karolka na oczy już przejrzała i doskonale wie z jaką bandą wariatów się zadała i do domu nie wróci cała i zdrowa. Jednak 3 miesiące będą miały poważne konsekwencje w jej psychice :p

      Usuń