piątek, 9 lutego 2018

Rozdział 24



Środa, środa i po środzie. Jak to moja koleżanka ze szkolnej ławki mówiła: środa minie - tydzień zginie. I w sumie racja. Czas gna nieubłaganie w zawrotnym tempie. Przecież dopiero co przyjechałam do Zakopanego, a tu już połowa stażu minęła i zaraz będzie się trzeba pakować, i opuszczać tych wariatów. Chyba się popłacze przy wyjeździe. No dobra. Na pewno się poryczę. Ciężko będzie ich zostawić, a może jednak jakimś cudem tu zostanę? Przecież cuda się zdarzają.
- O! Karola.
Takie powroty z pracy to ja lubię. Próbujesz wejść do domu, a tu dobrzy ludzie witają cię od samego progu otwierając na oścież drzwi frontowe.
- Cześć Kuba. - witam się, że skoczkiem, który gości u nas niemal codziennie - A ty wchodzisz czy wychodzisz?
- Wchodzę, tylko do samochodu po Agi torebkę lecę.
- To już sama nie może sobie po nią iść? - odpowiadam próbując delikatnie podsunąć chłopakowi pomysł postawienia się ukochanej.
- A niech już stracę. - Macha bezradnie ręką - Potem będzie mi marudzić za uszami, że nawet torebki jej nie przyniosę.
- Ja ci dam marudzić! - Słyszymy głos Agi z kuchni, która najwyraźniej ma bardziej wyczulony słuch niż nam się wszystkim wydaje.
- No i widzisz - wzdycha bezradnie skoczek.
- No widzę, widzę jak cię wykorzystuje.
- Chociaż jedna pożałuje biedaka.
- Ale sam się w to wpakowałeś, więc nie narzekaj. - kontynuuję rozmowę zmieniając nieco punkt widzenia. Niech nie narzeka, bo naprawdę mógł trafić.
- No to ja już teraz wiem czemu ten Kłusek nic nie robi - Kuba nagle ożywia się, a jego twarz wygląda jakby co najmniej Amerykę odkrył - Nie chce popełniać tego błędu co ja.
- Kochanie jakiego błędu?
Nawet nie zauważyliśmy kiedy to Agnieszka stanęła w drzwiach. I nie byłoby w tym nic niepokojącego gdyby ze swoją srogą miną, nie trzymała w ręku jednego z najostrzejszy noży jakie w domu posiadamy.
- Yyyy... - jąka się przez chwilę Kuba zaskoczony widokiem swojej wybranki serca - ...takiego, że od razu torebki mojego skarbusia nie wziąłem z samochodu, tylko muszę latać teraz za nią.
- Za błędy trzeba płacić.
- Tak, tak słonko, ale proszę odejdź z tym nożem - odpowiada Wolny powoli odsuwając się na bezpieczną odległość, tak by Aga nie mogła dosięgnąć go ostrzem.
- Może się jeszcze przydać.
- Chyba nie chcesz go użyć w niedozwolony sposób.
- Jak będzie trzeba to czemu nie.
- To ja lepiej już pójdę po tą torebkę. Wolę zdrowia i życia nie ryzykować.
Czemu ja kiedyś taka mądra jak Agnieszka nie byłam. Postraszyłabym raz, drugi Pawła nożem to by nie kombinował nic na boku, a tak cóż - wróciłam do bycia singielką, a on już niedługo będzie bawił się w pieluchy. Ma co chciał. Tylko szkoda, że ze mną tego nie konsultował. Choć z drugiej strony, może jednak lepiej że się stało jak się stało?
- I co kupiłaś? - podpytuje Agnieszka kiedy wchodzimy we dwie do domu.
- Całe Zakopane przeszłam wzdłuż i wszerz, ale w końcu znalazłam takie słitaśne różowe.
Mam nadzieję, że buloklepa mnie za to nie zabije, ale jeśli nawet, to będzie to piękny powód do pożegnania się z tym światem.
- Pokażesz potem, jak Kuby nie będzie, bo jak zobaczy to zaraz wypaple chłopakom.
- Tylko ty mu nic nie wypaplaj!
- No wiesz! - oburza się Aga, ale obie dobrze wiemy, że to wszystko tylko żarty.
- Karola, dzwonił do ciebie Bartek? - pyta Kuba, który wrócił do nas ze skarbem, za który omal nie przypłacił życiem.
- Rano, czy jadę z nim do Zakopanego, a czemu pytasz?
- A potem już nie?
Nie podobają mi się te pytania. Coś za poważna ta mina Wolnego. Czyżby coś się stało? Ale przecież Bartek zadzwoniłby. Przynajmniej SMSa by wysłał. Lot mają opóźniony, albo gdzieś w korkach stoją i zaraz pisze, żebym się nie martwiła, że jeszcze nie dotarli do celu, to chyba jakby się coś stało to by napisał.
- No nie - odpowiadam coraz bardziej zniecierpliwiona.
- To ty nic nie wiesz?!
Kuba! Do rzeczy! Bo urządzasz mi tu jakieś podchody jakbyś się bał powiedzieć o dwa słowa za dużo.
- O czym ja znowu nie wiem?!
- Bartek przewrócił się przy ostatnim skoku. Narta mu przykantowała przy lądowaniu, kostka spuchła i pojechał do szpitala na prześwietlenie...
- I ty mi dopiero teraz mi o tym mówisz?!
- Bo myślałem, że wiesz - broni się Bogu ducha winien Kuba, który obrywa za kolegę po fachu.
- Nie! Nie pochwalił się przecież bo po co!
- Ale z tego co wiem, to nic poważnego. Lekko ją tylko zwichnął. Ma mieć do piątku wolne od treningów, ale na zawody i tak raczej jedzie, chyba że mu się pogorszy.
- Chyba?!
- Spokojnie Karola, tylko lekko zwichnięta... - próbuje mnie uspokoić, ale ja jestem jak wulkan. Jeszcze chwila i nastąpi wielka erupcja.
- Lekko?!!!
- Odpocznie kilka dni i mu nic nie będzie.
Niby skoki oglądam nie od dziś. Taki wypadek to jak codzienność niemal. Nie jednokrotnie się przewracają i potem nic im nie jest. Ale przecież nie jeden raz przez taki głupi błąd przy lądowaniu można nabawić się niezłej kontuzji. I to teraz panie Kłusek?! Jak pan szaleje w konkursach?! Nie mógł sobie pan sobie tego w innym momencie kariery zrobić? Jak klepał pan bule, tylko teraz się w kontuzje bawić? I mnie zaraz do zawału doprowadzić?
- Nie no, masz racje. Z tego kontuzji wcale nie będzie na kilka tygodni czy miesięcy. Przecież takie zwichnięcie to nic. Zawsze mógł zawsze nogę złamać, albo rękę....
- Karola! Spokój! Nic mu nie jest! – Kubie też już puszczają nerwy i ledwo udaje mu się siebie powstrzymać by nie wziąć mnie za fraki i mocno potrząsnąć -Rozumiesz?! Nic! Mu! Nie! Jest!
- Chyba jednak jest skoro ma wolne od treningów i nie wiadomo czy na zawody pojedzie! W ogóle to czemu się nie pochwalił. Czemu nie zadzwonił albo smsa nie napisał?
- Bo nie chciał cię pewnie martwić - do rozmowy dołącza się Agnieszka, która zaczyna grzebać w szafce z lekami pewnie w poszukiwaniu jakiś środków na uspokojenie dla mnie. Melisa niestety tutaj nie pomoże.
- Nie domyślił się, że i tak się dowiem?!
- Może chciał ci potem powiedzieć jak będzie już wiedział co i jak.
- To czemu jeszcze nie dzwoni! Jakby to zrobił na wyjeździe, to wtedy już bym się nigdy nie dowiedziała. Bo po co! Zaraz dostanie taki opieprz że w mu przejdzie w mgnieniu oka!
Nie czekając na reakcje przyjaciół wbiegam po schodach na górę by zadzwonić do tego buloklepy. Co on sobie myśli?! Że mi to tak obojętnie przejdzie ta jego noga?! Niech się cieszy, że nie mam go pod ręką, bo by chyba znów miał wizytę w szpitalu.


- I oni mówią, że się nie kochają – wzdycha Kuba opadając ciężko na krzesło.
- Taaa nie kochają – odpowiada Agnieszka- Jedno za drugim w ogień wskoczy, ale nieeee przecież to tylko przyjaciele.
- Titus ma racje. Trzeba ich gdzieś zamknąć na miesiąc w jakieś ciasnej klatce to może wtedy coś do nich trafi.
- To są dwa tak uparte osły, że miesiąc może być za krótki.
- To dopóki się nie zrozumieją, że są dla siebie stworzeni.
- Trzeba coś wykombinować, żeby ich ze sobą złączyć bo sami to nic nie zrobią.
- Chyba, że to naprawdę jednak nie to – odpowiada w zamyśleniu Kuba


***

No jasne! Po jaką cholerę odbierać telefon?! Po co jej mówić, że miało się wypadek na skoczni. No po co! Jak on mnie denerwuje to już ludzkie pojęcie przechodzi.
- Karola? - Po wydzwanianiu do tego buloklepy przez kwadrans wreszcie raczy odebrać połączenie.
- No wreszcie!
- Co wreszcie? - pyta zaspanym głosem. No tak, spać to się poszło, ale żeby dać znać, że się żyje to nie ma komu.
- Wreszcie ktoś raczył telefon odebrać!
- Coś się stało, że tak krzyczysz? - Czy on udaje głupiego, czy serio taki jest?! Chyba im dalej lata tym mniej tego rozumu mniej w głowie zostaje.
- Raczyłeś w ogóle mnie poinformować o dzisiejszej akcji?!
- To już wiesz?
- No raczej! Pytam się kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć?
- Szczerze? - Czy on wreszcie zacznie normalnie gadać, czy się dalej będzie bawił w te głupkowate pytania.
- Tak!
- Nie chciałem ci w ogóle o tym mówić...
- Tak myślałam! No bo po co mi...
- Nie krzycz, proszę. Po prostu nie chciałem cię martwić.
Nie wiem czemu, ale po tych słowach zmiękłam. Połowa złości nagle gdzieś uleciała. I to wcale nie jest takie dobre.
- Nie domyśliłeś się, że jak nie ten to inny mi powie? - pytam z żalem w głosie, bo jednak jak kogoś traktujesz jak przyjaciela, to przykro ci się na sercu robi, jak on coś przed tobą ukrywa.
- W sumie to nie. Myślałem, że jakoś po cichu się to rozejdzie.
- Wiedziałam! Nie lubię jak ktoś coś przede mną ukrywa. Szczególnie ktoś bliski.
- Przepraszam. Żałuje, że nie zadzwoniłem od razu, ale wiedziałem że tak wybuchniesz i nie chciałem tego. Przepraszam. - mówi takim spokojnym, ale pełnym wyrzutu sumienia głosem. I w ten sposób już mnie cała urobił i nici z morderstwa.
- Echhh Kłusku, Kłusku co ja z tobą mam -wzdycham do telefonu - Wiesz jak ja się o ciebie martwię cały czas?!
- Wiem i dlatego miałem ci nie mówić. Zrozum że chciałem ci nerwów zaoszczędzić.
Gratuluje. Udało ci się zadanie niemal w stu procentach. Czasowo może i się mniej denerwowałam, ale za to wszystko się spotęgowało w jedną chwilę. Ale jednak krócej się denerwowałam. Zawsze to coś.
- Więcej tak nie rób. Jak mi Kuba powiedział, że coś z nogą zrobiłeś to myślałam, że na zawał zejdę!
- Pamiętaj, że złego diabli nie biorą - odpowiada śmiejąc się pod nosem.
- Tylko tym razem pomyliły im się chyba listy z dobrymi i złymi. A tak w ogóle to jak się czujesz buloklepo?
- Ej no! Przecież już nie klepie bul! - Ojojoj! Pan Kłusek nam się awanturuje.
- Tylko lądować nie umiesz, ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie! Jak tam ta noga
- Nie jest źle. Poboli i przestanie. Do wesela się zagoi.
- A szybciej by się nie dało? Do maja trochę za długo.
- A co? Już chcesz sobie innego partnera do tańca na wesele Forfangów szukać?!
- Jak to innego? A to mam już jakiegoś?
- A czemu to ja mam być znowu skazana na ciebie?
- Przecież mówiłaś, że ci się dobrze ze mną tańczyło…
- Co nie oznacza, że nie znajdę przez rok lepszego tancerza od ciebie.
Muszę trochę poddenerwować tego Kłuska. On mi tyle nerwów napsuł, to choć w części mu się odwdzięczę.
- A co ze mną? – pyta zaniepokojony.
- A to już nie będzie mój problem, ale jak porozmawiamy o tym innym razem, bo mnie Aga po coś woła.
- Przyjdź do mnie później.
Widzieliście to go? Nagle mu się zachciało żebym kalekę odwiedziła? Teraz jak już i tak o wszystkim wiem?
- Taaaa, wcześniej to nie chciałem ci mówić, a teraz to przyjdź.
- Niom. To przyjdziesz?
- Przyjdę, przyjdę. Ogarnę się trochę i przyjdę, żebyś mi potem nie wypominał że chrześcijańskiego obowiązku nie wypełniłam i chorych nie nawiedziłam.
- Może bym nie wypominał.
- Jak cię znam to przez sto lat byś o tym gadał. Wpadnę za godzinkę.
- Będę czekał. – Bartek żegna się i po chwili kończy połączenie.

***

Wchodząc na podwórko państwa Kłusków, słyszę w kieszeni bluzy dźwięk telefonu.
- Zapomniałaś o mnie. – Nie czekając, nawet na głupie „halo” Bartek rozpoczyna rozmowę od stawiania zarzutów.
- Nie, czemu?
- No bo miałaś przyjść a cię nie ma.
Godzina przedłużyła się o kwadrans, a ten już panikuje. Chyba potrzebuje urlopu od niego. Chociaż z tydzień.
- Otwieraj drzwi.
- Kobieto zanim ja się doczłapie do drzwi... – Ze smerfa czepialskiego przechodzimy do smerfa marudę?
- No dobra, już sobie sama je otworze. Łaski bzy. - Rozłączam się łapiąc dłonią za klamkę drzwi wejściowych do domu Bartka.
 Wchodząc do domu środka widzę jak ten buloklepa w podskokach idzie w moją stronę.
- A ty gdzie? – pytam, bo podobno tak ciężkie miało być dotarcie przeze niego do wejścia, a on tu znowu coś kombinuje.
- Drzwi ci otworzyć.
- Przecież ci mówiłam, że sama sobie otworze – mówię zdejmując z siebie bluzę, by zostawić ją na wieszaku w korytarzu. – I lepiej tak nie szalej bo z drugą nogą sobie coś zrobisz.
- Aż takim niezdarą to nie jestem – prycha przez ramię podążając powolnym krokiem do kuchni.
- Na pewno?
- Ej no! – oburza się podpalając gaz pod czajnikiem, który przed chwila postawił na kuchence.
- No już, nie denerwuj się, bo ci się zmarszczki zrobią i żadna już na ciebie nie spojrzy.
- Nie bój się! Jeszcze będziesz się bawić na moim weselu.
- Znajdziesz taką głupią co będzie chciała za ciebie wyjść?
- Myślisz że nie znajdę?
W sumie to ja już takie dziwactwa na tym świecie widziałam, że nic mnie już chyba nie zdziwi i tylko czekać, aż ten buloklepa wyśle mi zaproszenie na weselicho.
- A znajdziesz? Jeszcze jak będziesz cały pomarszczony!
- Te zmarszczki to będzie twoja wina! Jak cię nie znałem to ani jednej nie miałem, a wczoraj patrzę a mi się już jedna zrobiła.
Aha! Czyli znów wszystko moja wina?!
- Ojjj jak mi przykro. Kupić ci krem przeciwzmarszczkowy?
- Hahaha, jaka dowciapna się znalazła – odpowiada, jednak jego uwaga całkowicie skupiona jest na zalaniu przygotowanych chwilę wcześniej kubków z herbatą. - Pomożesz mi? Bo sam ich nie przeniosę do salonu.
- No jasne. A gdzie masz mamusie i tatusia? – pytam zaskoczona nieobecnością rodziców Bartka.
- Do Szymka pojechali.
- I biedaczysko ciebie samego zostawili?
- Niom. Biednego, bezbronnego i chorego.
- Już się tak nie użalaj nad sobą... zgredku.
Nie potrafiłam dłużej się powstrzymywać widząc jak chodzi w jednej skarpecie, bo drugą nogę ma wysmarowana maściami i żeby się to ładnie wchłonęło ma gołą stopę. Już od progu chciałam go przywitać nowym pseudonimem, ale starałam się ze wszystkich sił tego nie robić, by nie wsypać koleżków, jednak ta bosa stopa przykuwała całą moją uwagę i tylko przypominała o rozmowie z chłopakami sprzed kilkunastu dni.
- Nie! Nie! Nieeee! Zabije!
- Cicho Bartuś. Uspokój się bo jeszcze ci zawału brakuje.
- Ale to świnie parszywe. Obiecały, że nie powiedzą nikomu, a one co?! O nie! Ooo nieee! Zabije! Obiecuje! Zamorduje i zakope w lesie!
Jakbym go nie znała, to może bym mu jeszcze uwierzyła w te groźby, ale gdzie tam taki buloklepa zdolny do mordu. I to zbiorowego!
- Obiecanki cacanki a głupiemu radość.
- Który ci to powiedział?
No już na pewno ci powiem. Wystarczająco chłopaków wsypałam, żeby jeszcze na tacy wydać ci konkretnego osobnika.
- Nie wiem, staliśmy kiedyś pod skocznia jak ciebie nie było, bo do Engelbergu na zawody pojechałeś i się wygadali.
- Zabije tych ...
- Cichutko. Nie denerwuj się. – Uspokajam go głaszcząc po tej rozczochranej czuprynie - Przecież nic złego nie zrobili.
- Nie wcale! Oczerniać mnie tak pod moją nieobecność! I to komu?! Dziewczynie, z którą usilnie próbują mnie zeswatać.
- Ja się boję, że im kiedyś coś odbije i randkę w ciemno nam zrobią czy coś.
- No to uważaj, oni są do wszystkiego zdolni. A tym bardziej że się pozakładali.
Czy moje uszy dobrze słyszą? Zakład? Oni się pozakładali o nas? Ciekawe czy nagroda przewidziana jest tylko dla osób, które brały udział w zakładzie, czy dla przedmiotu zakładu też.
- Co zrobili?!
- Dobrze słyszysz. Obstawiali kiedyś zakłady, kiedy się zejdziemy. Podobno na imieninach u Krzyśków.
- Serio?! Banda debili.
Wiem, nie powinnam tak o nich myśleć. Mniej lub bardziej, ale jednak się kolegujemy, nie wypada tak o nich mówić, ale co to ma być?! Robić zakłady o to kiedy się zejdziemy? I co teraz? Im więcej ktoś mówi o tym byśmy byli razem, tym bliższy termin obstawił? Tak im na szczęściu niby kolegi zależy? Fajnie się bawią widzę ludzie cudzym kosztem.
- Biegun już przegrał. Cymbał obstawił że na weselu u Olka będziemy już parą.
- Ich to na serio trzeba do psychiatry wysłać – stwierdzam upijając solidny łyk herbaty, choć teraz bardziej by się chyba melisa przydała. - A w ogóle to skąd ty takie rzeczy wiesz?
- Ma się te źródła – odpowiada Bartek uśmiechając się tajemniczo pod nosem.
- Nie śmiej się tylko mów!
- Słyszałem ich kiedyś jak gadali w szatni.
- Przy tobie?!
Wiem, głupie pytanie, ale mnie już naprawdę nic nie zdziwi. Wszystko jest tak nieprawdopodobnie prawdopodobne, że jakby mi ktoś teraz przyszedł i powiedział, że za zostałam premierem, mimo nie startowania w wyborach, to bym chyba zaczęła pisać swoje expose.
- Nie no gdzie przy mnie. Myśleli, że mnie jeszcze nie ma, i stałem za drzwiami i ich nasłuchiwałem.
- Chyba się nie przyznałeś, że wiesz.
- Za takiego idiotę mnie masz?
- Zgredku nie denerwuj się bo ci następna zmarszczka wyjdzie.
- Przyśle ci rachunek za operacje plastyczne! – Ups, chyba wpadłam jak śliwka w kompot.
- Już mam zaczynać składać kasę?
- Nie wypłacisz się do końca życia!
- Czy ty mi grozisz?
- Tylko ostrzegam, że to cię będzie słono kosztować.
Już mnie to wszystko zaczyna słono kosztować. Było mi jednak jechać na ten staż do Warszawy. Może tam miałabym spokojniejsze lato, a nie przygoda za przygodą.
- Aż tak bardzo chcesz się pomarszczyć zgredku?
- Ale ci humorek dopisuje.
- Na twoim miejscu to bym się z tego cieszyła, a nie narzekała. Bo już jeden zarobił w nos i do ślubu pójdzie ze złamanym.
- A czy ja narzekam? –Kłusek próbuje się bronić, jednak nawet ta mina niewiniątka niewiele mu daje.
- A nie?
- A tak?
- Tak.
- To już nie narzekam, bo wyjmiesz zza pleców jakąś siekierę czy coś i będzie po mnie. A wolałbym jednak trochę pożyć.
- A żebyś wiedział, że z wielką chęcią bym to zrobiła, ale mam zbyt dobre serce. No i z czego się tak cieszysz?
- Bo mi wesoło jak słyszę o twoim dobrym i łaskawym serduszku.
Ktoś tu sobie dziś grabi. Oj zaboli to kiedyś. I to nawet nie wie jak bardzo.
- Mam sobie iść?!
- Nie!!!
- To się nie czepiaj.
- No dobra już nie będę.  Siedzimy tu, czy idziemy jakiś film obejrzeć.
- Masz coś ciekawego? – pytam, bo ostatnio trafiamy na jakieś nudziarstwo tylko i po kilku próbach obejrzenia czegoś nowego poddajemy się i włączamy którąś, ze starych dobrych polskich komedii.
- Zależy co masz na myśli mówiąc coś ciekawego.
- No nie wiem. Po prostu coś ciekawego.
- Ale jakieś konkrety byś podała.
Kłusku! To ty w tym związku jesteś facet. Podjąłbyś jakąś męską decyzję, a nie migasz się jak tylko możesz od odpowiedzialności.
- Hmmm może jakieś love story.
- Nie no nie, tylko nie romansidło. Kobieto zlituj się.
- Czemu?
- Bo nie mam ochoty na jakieś miłosne historyki.
Widzieliście to go! Najpierw  wybierz ty coś, a potem mu nie pasi. I oni mnie chcą z nim zeswatać? Mam nadzieję, że jakaś mądra duszyczka się zachowała wśród tych skoczków i ktoś obstawił, że my się jednak nie zejdziemy.
- To na co masz?
- Horror?
- To sam sobie to oglądaj!
- Nie no nie, sam to się będę bał.
- To po co chciałeś to oglądać skoro wiesz, że się będziesz bał.
- Bo jakbyś była obok to bym się nie bał. Jak coś to byś mi oczy zasłoniła, żebym nie widział jak na przykład mu wiertarką wiercą dziurę w głowie, a krew mu wycieka wszystkimi możliwymi dziurami.
- Weź mi nawet nie mów o takich rzeczach!
- No, ale czemu?
- Bo, aż mi się niedobrze robi jak słyszę!
Nienawidzę horrorów. Obejrzałam kilka, o ile można to nazwać oglądaniem, gdy co chwila odwracałam głowę w drugą stronę, by nie patrzyć na różnego typu drastyczne sceny.
- Oj no przepraszam. Weźmiesz te herbaty to dopijemy u góry, bo ja to zaraz je wyleje na schodach.
- Wezmę, bo bardziej mi szkoda, że się wyleją i nikt nie wypije ich do końca, niż tego że byś się oblała po dwóch krokach tego kuśtykania.
- Nie naśmiewaj się ze mnie, tylko choć już. U góry mam jakąś czekoladę.
- Co masz?! – A miało mnie już dziś nic nie zaskoczyć, a tu jednak się udało.
- Czekoladę – odpowiada Bartek jak gdyby nic się nie stało. Ten sam Bartek, który powinien ograniczyć cukry niemal do zera w swojej diecie, a on na pokuszenie czekolady trzyma w pokoju? I potem się dziwić, że nie może wagi zrzucić.
- Co czekolada robi w twoim pokoju ?
- Leży w szafce? – pyta retorycznie Kłusek.
- Dlaczego ona leży u ciebie w szafce?!
- Czeka na ciebie.
- Czeka na mnie?!
- O co ci znowu chodzi? – podpytuje Bartek otwierając drzwi do swojego pokoju.
- Oto, że ty niby na diecie jesteś, a czekolady w pokoju chomikujesz.
- Dla ciebie trzymam.
- Taaa jasne, bo uwierzę. Pewnie w nocy podjadasz, a potem płaczesz, bo musisz zrzucić jeszcze troszkę z masy.
- Ej no! Wcale nie płacze!
A jednak! Miałam rację, że podjada, bo oburzył się tylko na ten płacz.
- Tylko ryczysz jak małe dziecko!
- Wiesz co? Czasami żałuję, że cię znam.
- Nie prawda! Dobrze wiem, jak bardzo mnie kochasz – odpowiadam mu na to jakże miłe wyznaje, które nie ma w sobie nawet malutkiego ziarnka prawdy, posyłając mu całusa na drugi koniec pokoju.
- Tak se mów, oj tak se mów dziecinko – mamrocze cicho pod nosem Bartek włączając laptopa i rozsiadając się wygodnie na łóżku.


___________________________________________________________


 "Ogłaszam otwarcie XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu."
A wiec z okazji rozpoczęcia najwspanialszej sportowej imprezy tego roku, tej na którą tak długo czekaliśmy, wrzucam nowe przygody Karoluski. I lepiej dobrze zapamiętajcie ten rozdział, bo od niego trochę się niektórym życie zmieni (taki mały spojler). 
W Korei prawie 9, więc chłopaki pewnie już na nogach, a my dopiero lecimy spać by się obudzić na kilka godzin przed wielkimi emocjami. I tutaj ma jedną wielką prośbę. Jeśli jutro nie będzie nikogo z naszych na pudle, błagam, doceńmy ich trud, a nie hejtujmy za gorszy wynik od tego o którym marzyliśmy. Jutro na starcie jest 50 zawodników, miejsc na podium tylko 3, a wygrać może 1 i każdy chce nim być, więc wspierajmy jutro naszych bez względu na końcowy wynik.
Niech moc znicza olimpijskiego będzie z Wami. 
Całuski - Karolka





2 komentarze:

  1. Ja jak zwykle niedoinformowana, noż po prostu...!
    Jeee, Karolka przyzywczaiła sie do wariatów!
    Kubuś taki pantoflarz? Pf. A Aga to ostra babka widzę XD.
    Co takiego Karolk mu kupiła? I czemu RÓŻOWE?
    CO SIĘ STAŁO BARTUSIOWI?! Zwichnięcie to wcale nie taka błaha sprawa, halo!
    Ja bym ich nie zamykała w małym, ciasnym pomieszczeniu. Któreś mogłoby nie przeżyć i obawiam się, że byłby to Bartek XD.
    Ojej, oni sa tacy uroczy! Ech, dzieciaczki, dzieciaczki...
    Kłusek smerf XDDDDD
    Zgreeeeedeeeeek <3 <3 <3 <3 <3
    Biegun przegrał :< Ech, przecenił ich. JA bym dla bezpieczeństwa obstawiła jakieś 50 lat w przód :P
    Fuj, komedie romantyczne! Fuj, horrory!
    Dobra, dobra, flirty flirtami, ale moze coś by w końcu z nich wynikło, co? :P
    A NASZE SKAKAJCE SĄ NALEPSZE I ŻADNE WAITROWE MACHINACJE TEGO NIE ZMIENIĄ, O!
    #StefanHulaDeservesBetter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od następnego rozdziału wysyłam osobiste powiadomienie o nowym rozdziale 😄
      Kubuś nie ma wyjścia i musi się nieco poddać dyktaturze Agi. Ale to wszystko z miłości 😃
      Zakupy Karolki wyjaśnią się za jakieś 3 rozdziały 😉
      50 lat? Co tak szybko? Przecież mając po ponad 70 lat jeszcze będą w stanie przydensić na swoim weselichu, jak on jej się oświadczyła w setne urodziny powinno być idealnie 😄
      Jakie flirty? To tylko przyjacieslkie żarty 😊

      Oooo tak. Nasze skakajce są najlepsze na świecie i nikt nie ma powodów by podważyć ten stan rzeczy. A wiatrowi za rozrywką serdecznie podziękuję na następne kilka lat.
      #StefanHulaDeservesBetter !!!!

      Usuń