- Kac morderca nie ma
serca? - na głos jakże miłego powitania, jakie pada z ust Marcina, podnoszę
głowę znad starty papierów rozrzuconych po całym biurku.
- Nieee, czemu? –
przeczę kręcąc głową.
- A bo tak wyglądasz -
stwierdza stawiając przede mną kubek z herbatą.
- Spokojnie – odpowiadam
ciągnąc łyk gorącego napoju - Kaca to ja miałam w poniedziałek, a dziś już
środa, więc już dawno zapomniałam, że takowy był. Ale miło Marcinku że tak zwracasz
uwagę mój wygląd.
- Zaraz wyjdzie na to,
że wyglądasz fatalnie i mi się w takiej wersji w ogóle nie podobasz.
- Dobrze, że się do tego
sam przyznałeś - odpowiadam zasmuconym głosem.
- I teraz będzie, że
jestem złym kolegą?!
Wzruszam jedynie
ramionami i udaję, że powróciłam do pracy.
- Trzeba będzie się
wkupić w łaski - stwierdza po chwili, mając przy tym taki szaleńczy uśmiech na
twarzy. Nic się nie przejął. Nic a nic.
- Tylko nie myśl, że ja
taka tania jestem – odpowiadam szorstko i zapewne gdyby nie pukanie do drzwi
zaraz zaczęlibyśmy z Marcinem ustalać cennik.
- Karolina - przez
uchylone drzwi do gabinetu zagląda Kasia - jakiś chłopak czeka na ciebie przy
recepcji i pyta, czy możesz do niego zejść na chwilę.
- Do mnie?! – dopytuje,
a recepcjonistka w odpowiedzi jedynie potakuje głową.
Zaskoczona tym
tajemniczym ktosiem schodzę z Kasią i Marcinem do recepcji. I po moich
negocjacjach. A może udałoby mi się wycyganić codziennie taka herbatkę prosto
do biureczka?
- Bartek?! - Niemal
wytrzeszczu oczu dostaję gdy widzę go stojącego w holu - A co ty tu?!
- Myślałem, że się
bardziej ucieszysz na mój widok. - Widzieliście go?! Zjawia się tu jak grom z
jasnego nieba, i ma pretensje że mu się na szyję nie rzucam. No chyba mu się
śrubeczki w głowie poluzowały.
- Już byś chciał żebym
ci się na szyję rzucała za każdym razem. Niedoczekanie twoje.
- A czy kiedykolwiek się
rzuciłaś?!
- No a nie?
- No a tak?! - odpowiada
jakby nieco oburzony faktem, że go jeszcze nie uraczyłam powitaniem jego
marzeń. Na coś takiego to trzeba sobie zasłużyć.
- Niech ci będzie,
następnym razem tak zrobię, a teraz mów po co przyszedłeś.
Odchodzimy na bok, tak by już nas nikt nie
podsłuchiwał, a tu, niestety, wszystkie ściany maja uszy.
- No więc czego pragnie
dusza mojego buloklepy? - pytam gdy znajdujemy się zdała od wścibskich uszu i
oczu pozostałych.
- O! Mojego?! Czy to ma
coś znaczyć w kontekście naszej niewidzialnej miłości - reaguje żywo patrząc na
mnie takim flirciarskim spojrzeniem.
- O Jeniu. Tak sobie
tylko powiedziałam a ty już się czepiasz.
- Nie czepiam tylko: raz
pokazuje, że cię słucham dokładnie, a dwa fajnie usłyszeć jak ktoś mówi do
ciebie że jesteś jego. - Panie Kłusek! Niech się pan nie zapędza z tą
interpretacją.
- A niech ci będzie.
Tylko się nie przyzwyczajaj.
Nie odpowiada już na to
tylko smutno wzdycha.
- No więc co to za pilna
sprawa cię tu sprowadza?
Może za trzecim razem
wreszcie odpowie na moje pytanie, wszak do trzech razy sztuka.
- Pójdziesz ze mną kupić
garnitur? -wypala prosto z mostu.
- Garnitur?! Po jaką
cholera ci nowy garnitur?!
- No skoro mam z tobą
jechać na wesele to chyba jednak potrzebny mi garniak. - Stop, stop, stop!
Próbuje szybko przeanalizować w głowie wszelkie szczegóły jakie pamiętam z
wesela Zniszczołów i następnych dni, ale nigdzie nie moja głowa nie
zarejestrowała czegokolwiek co by miało sugerować, że Kluska potrzebuje nowego
gajerka.
- A co z tym co miałeś u
Olka?
- Psy poszarpały.
Błagam. Powiedzcie, że
się przesłyszałam! Czy on im jeść nie daje, że musiały się tak odwdzięczyły?!
- Co?! Jak to psy poszarpały?!!
- No normalne. Mama go
wyprała. - Ano tak, pan Kłusek nie
przyswoił sobie jeszcze umiejętności obsługi pralki i trzeba się mamusią
wyręczać. - I rozwiesiła na dworze, ale że ktoś nie zamknął wejścia do kojca,
no to zrobiły sobie wycieczke po podwórku. I przy okazji fajną zabawkę znalazły.
Ze spodni to prawie nic nie zostało. Ej no! Nie śmiej się ze mnie!
- Ależ ja się z ciebie
nie śmieję. - Bo nie to żeby to śmieszne nie było, ale mina Bartka
ubolewającego nad stratą spodni... bezcenny widok.
- Tylko z czego?! -
dopytuje urażonym głosem.
- Z zaistniałej sytuacji
- odpowiadam dyplomatycznie - A pieski jak tam? Nie potruły się?
- Wiesz co?! Ja do
ciebie jak do przyjaciela, a ty taka.
- No już Bartuś, nie
fochamy - uspokajając głaszczę go po tej jego rozczochranej czuprynie -
Poczekaj pół godziny i pójdę z tobą kupić ci ten gajerek, bo jakbyś sam nie
mógł tego zrobić.
- Żebyś się potem
czepiała, że ci się nie podoba i nie pójdziesz ze mną …
- Raczej ty ze mną!
- Oj tam. Czepiasz się
słówek - Ja się czepiam? Nie będę pokazywać palcem kto ostatnio miał problem z
tym jak oficjalnie ma być nazwane nasze razem pójście.
- Więc pójdziesz i mi
pomożesz?
- A mam inne wyjście?! –
odpowiadam wzdychając głęboko.
- Żadnego - odpowiada
ciesząc tą swoją buźkę niczym przedszkolak.
- To daj mi pół godzinki
i...
- I jesteś moja?!
- Pff - parskam -
niedoczekanie twoje.
- Nigdy nie mów nigdy –
odpowiada puszczając oczko.
Pokręciłam tylko z
dezaprobatą głową i szybko uciekłam do swojego gabinetu zostawiając tego
flirciarza buloklepe w holu. Mam tylko nadzieję, że on te wszystkie uśmieszki i
oczka, to tak tylko w żartach, bo jeśli nie to... Nieeee. Przecież jesteśmy
tylko przyjaciółmi. Niemożliwe by on jednak coś do mnie więcej czuł niż
powinien.
***
- To może ten?
Pokazuje mu już chyba dziesiąty garnitur, a on
znów kręci nosem.
- Yyy … nie.
Błagam! Trzymajcie mnie
bo za raz się tu krew poleje.
- A ten?
- Jakby był bez tych
czerwonych wstawek.
Tylko oddychaj. Głęboko.
Wdech i wydech. Wdech... i wydech
- Z tobą to gorzej jak z
dzieckiem.
- Nie przesadzaj -
odpowiada wzruszając ramionami jakbym naprawdę czepiała się o jakąś pierdołę.
- Nie przesadzam! Zaraz
ci znajdę taki, który mi się podoba, a ty masz iść i go przymierzyć. Bez
żadnego ale! Bo ja już z tobą nie mogę!
Czułam, że z nim to
kupowanie nie będzie takie proste, no ale że aż tak?!
- Przepraszam. –
podchodzi do nas jeden ze sprzedawców – Pomóc w czymś państwu?
- Nieee… - odpowiada Kłusek
przypatrując się kolejnemu manekinowi w poszukiwaniu jakiejś niedoskonałości w
fasonie w entym już garniturze.
- A właśnie, że tak -
stwierdzam stanowczo - Potrzebujemy dla niego – wskazuje na Bartka – garnitur.
Najlepiej taki prosty, ciemnym kolorze.
- No to chyba coś
znajdziemy na pana. Ostatnio bardzo ładnie schodzą nam te – pokazuje nam czarny
garnitur z delikatnymi niebieskim obszyciami.
- Co? Ten tez ci się nie
podoba? – mówię widząc jego krzywą minę.
- A nie ma pan takiego
bez żadnych kolorowych elementów?
- Tak, tak oczywiście.
Tylko w drugiej części sklepu.
Idziemy za sprzedawcą w
głąb pomieszczenia, a ja już składam modły do wszystkich świętych, żeby
wreszcie zakończyć te zakupy, ale z pozytywnym rezultatem. Bo jak mu ten nie
będzie pasował to chyba nie wytrzymam i wyjdę stąd.
- No i ten będzie
idealny. – Uff. Można wreszcie odetchnąć. Teraz tylko pozostało trzymać kciuki
by nie na niego pasował.
- Jakaś specjalna
okazja? Ślub, chrzciny? Oczywiście jeśli można wiedzieć - kiedy Bartek chowa
się w przymierzalni, mężczyzna, którego niebiosa mi tu chyba zesłały, zagaduje mnie
o cel zakupu stroju.
- Wesele - odpowiadam z
uśmiechem, na co sprzedawca reaguje entuzjastycznie.
- Ooo! Świetnie. Kiedy?
- Za dwa tygodnie. No i
jak? – pytam Bartka z wielką nadzieją w glosie, kiedy widzę, że wychodzi
wreszcie z przymierzalni.
- Nooo … chyba mógłby
być.
- Chyba? Człowieku nie
osłabiaj mnie już.
- Bo nie wiem, czy ci
się w nim podobam. - Niech on mnie lepiej nie osłabia i dłużej nie denerwuje.
- Dołożysz koszule,
krawat i będzie idealnie.
- Jeśli mógłbym coś
państwu zasugerować - do rozmowy wraca nasz cudotwórca - to na ślub najlepsza
jest mucha. Polecam czarną, chyba, że ma pani w sukni jakieś dodatki to wtedy
można pod kolor dobrać.
- Wolałabym krawat. Mamy
dość ciekawe doświadczenia z muchami po ostatnim, co nie?
- Nom. To co mogę brać
ten? - On to chyba specjalnie mnie doprowadza do szału.
- Bierz go i mnie nie
dobijaj.
Szczerząc te swoje
bielutkie ząbki szybkim krokiem idzie do przymierzalni, a ja jeszcze zostaje ze
sprzedawcą, który pomógł nam w zakupach
- Echhh – wzdycham widząc jak Kłusek kieruje
się do kasy - Co ja mam z tym człowiekiem.
- Całe życie takie przed panią.
- Niech mnie pan nawet
nie straszy.
- Kto się czubi ten się
lubi - stwierdza z serdecznym uśmiechem.
- A żeby pan wiedział-
odpowiadam łapiąc się na tym, że od jakiegoś czasu nie spuszczam z Bartka oka.
- Cudownie będziecie
państwo wyglądać na ślubnych zdjęciach - mówi po chwili sprzedawca -
Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia - dodaje żegnając się ze mną i
podchodzi do innej pary by i im pomóc w zakupach.
Po kilku minutach
wychodzimy z tym moim kochanym buloklepą ze sklepu z upragnionym garniaczkiem i
udajemy się do samochodu.
- Ej! - nagle Bartek się
ożywia przerywając ciszę jaka zapadła gdy wsiedliśmy do samochodu - Ten facet
to chyba myślał, że jesteśmy parą!
Kłusku! Czy ty naprawdę
przez pół godziny nad tym myślałeś? Czyżby ta blondyna, z którą tak sobie
żartowałeś przy kasie, aż tak ci zwróciła w głowie.
- Bartuś parą?!! On był
przekonany, że to na nasze wesele kupujemy ten garnitur.
- Nawet obcy ludzie
zaczynają nas swatać.
Bartek śmieje się z tego
pod nosem, a mnie jakoś przestało już to bawić. Nie da się nigdzie wyjść,
chwili nie można z kimś pogadać bo pod razu słyszysz jakiś tekst o ukochamym i
wielkiej miłości. Nawet w domu nie można mieć spokoju bo Agnieszka co chwila
coś trajkocze a Kuba tylko jej wtóruje.
- Nie mają swoich spraw
czy co - odpowiadam wybudzając się z zamyśleń.
- Na to wychodzi. To co,
gdzie jedziemy? – pyta ruszając z parkingu przy okazji zmieniając temat.
- Do domciu panie szoferze.
- Ale najpierw do mnie,
to ci wreszcie zdjęcia z konkursów dam od Ewy.
- No właśnie! - reaguje
z oburzeniem na jego słowa - Pytała się na weselu jak mi się zdjęcia podobały,
a ja ich jeszcze nie dostałam, bo ktoś nie raczył mnie poinformować, że takowe
posiada.
- No bo zawsze zapominam
ci wziąć.
- Skleroza cię już
dopada? Mam ci kupić jakieś ziółka na poprawę pamięci? - podpytuje usilnie go
przedrzeźniając.
- Ty niby lepsza?
-odpowiada urażony - Welon od niedzieli leży u mnie i nie masz ochoty go
zabrać.
- Ale on leży dopiero
cztery dni, a zdjęcia to masz już ponad tydzień!
- Cii! -ucisza mnie gestykulując
przy tym prawą dłonią - Nie kłóćmy się, bo znowu się pożremy, a na to zbytnio ochoty
nie mam - wyznaje z powagą.
- W sumie to ja też. Nie
mam zamiaru znowu oglądać konkursów i być na ciebie wkurzona jednocześnie.
Bo co tam, że się z
przyjacielem pokłócę i kilka dni znów się nie będziemy do siebie odzywać. To
nieistotne. Istotne jest to, że będę w złym nastroju konkursy oglądać, a tego
to ja za żadne skarby nie chce znów doświadczyć. Moje serce może i młode, ale
jednak dość już przeszło przez to kibicowanie i nie potrzeba mu kolejnych
zszarganych niepotrzebnie nerwów. A tak by właśnie było.
- Kurde muszę się
jeszcze spakować. Musiałaś mi przypomnieć?!
O! I oto jaka
wdzięczność mnie spotyka.
***
- Ciocia! Ciocia!
Wysiadam z samochodu i
od razu słyszę Lenkę, która biegnie do mnie ile tylko sił w nogach.
- Cześć robaczku.
Biorę ją na ręce
dostając przy tym od niej cudnego buziaka
– A gdzie masz brata?
- Cioś naplawia z tatą i
dziadkiem.
- Ej! A z wujkiem to już
się nie przywitasz? - oburza się Kłusek wyjmując równocześnie zakupy z bagażnika.
Lenka za to niczym
niezrażona macha mu tylko rączką, a po
chwili już całkiem zajęta jest zabawą moimi kolczykami.
– Ładne masz kolciki
ciocia.
- Dziękuję - odpowiadam
jej z uśmiechem.
- Może byś zostawiła
ciotkę w spokoju i stała na własnych nogach co? - No no no, tylko mi nie
mówcie, że Bartuś zaczął się o mnie aż tak troszczyć.
- Nie! - stwierdza
najmłodsza w rodzie Kłusków.
- Bo mi ciotkę
zamęczysz!
- Na pewno nie tak jak
ty - stwierdzam - Nigdy więcej nie idę z tobą na zakupy!
- A co kupiliście?
A to małe ciekawskie. Ale zanim zdążę jej
opowiedzieć o zakupach i przekonać, że wujek jej wszystko potem w domu pokarze,
to na horyzoncie pojawia się mama Bartka i jego szwagierka.
- Koleżanka, powiadasz?
- komentuje sposób w jaki Bartek przedstawił mnie Ani - Cześć. Miło mi cię
wreszcie poznać.
- Wreszcie?! - pytam
nieco zaskoczona takim stwierdzeniem.
- Dzieciaki już nam
wspominały o nowej cioci u Bartka.
A to małe gadułki. Ciekawe
ile i co na ćwierkały mamusi o mnie.
- I co? Kupiliście? -
pyta po chwili pani Basia, a ja tylko przewracam oczami kiedy myślami wracam do
tego horroru sprzed kilkudziesięciu minut.
- On zawsze taki
wybredny na zakupach?
- Już nie pamiętam kiedy
z nim ostatnio coś kupowałam, ale zawsze lubił wydziwiać.
- Mamo!
Ojeju jeju, a cóż się
pan Kłusek tak burzy na kilka słów prawdy. A swoją drogą chyba musze się
bardziej zaprzyjaźnić z jego mamą. Wiele ciekawych rzeczy jeszcze mogę się od
niej dowiedzieć.
***
Po obejrzeniu chyba
wszystkich możliwych bajek, kiedy wreszcie udaje mi się przekonać dzieciaki, że
muszę już iść do domu, szanowny pan Kłusek stwierdza że mnie odprowadzi. Bo
jakbym sama nie mogła iść bo zabłądzę albo kosmici mnie porwą.
- A ty to nie miałeś się
czasem pakować? - pytam gdy widzę jak zarzuca bluzę na plecy
- Rano się spakuje.
- Yhy. Spakujesz. Powrzucasz
na chama wszystko?
- Nie na chama -
odpowiada oburzony.
- To jak?
- Normalnie.
- Yhy. Ja już widzę to
twoje normalnie. - Bo jakbym go nie znała i nie widziała jak pakuje się na
skoczni. - Leć lepiej na górę o te zdjęcia i welon.
- O właśnie! Znowu bym
zapomniał.
- Pani Basiu - zwracam się
do mamy Bartka , która krząta się po kuchni - Jemu trzeba jakieś tabletki na
pamięć kupić, bo jak w tym wieku ma taką sklerozę to strach pomyśleć co będzie
potem.
- A byłam dzisiaj w
aptece i nie pomyślałam żeby wziąć.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo
śmieszne. - Bartuś krzywi ten swój nosek, kręcąc przecząco głową. Szkoda, że
się nie widzi.
- Zmykaj lepiej po te
zdjęcia.
- Wreszcie jakaś
dziewczyna ma jakiś wpływ na niego. I to pozytywny. - wyznaje pani Kłusek, gdy
już jest pewna, że syn nas nie usłyszy - Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię
poznał.
No i mnie zamurowało. Aż
sobie przysiadłam na krzesełku. Takie wyznanie z ust można by rzecz niedoszłej
teściowej.
- Miło mi bardzo, ale
nie wydaje mi się bym miała na niego jakikolwiek wpływ.
- Uwierz sercu i oczom
matki.
- W co ona ma znowu
uwierzyć – pyta Bartek który dość szybko, jak na niego, wrócił do nas.
- Nic nie ważne. Babskie
sprawy. Masz? - mówię zmieniając temat. Przecież mu nie będę powtarzać tego co
mi jego mama powiedziała.
- Mam, mam - odpowiada i
podaje mi płyty i welon. I nie wiem czy to tylko moje wrażenie, czy naprawdę
przytrzymał lekko mój welon. Czyżby jednak go nie chciał oddać?
Żegnam się z rodzicami
Bartka i wychodzę szybko z domu póki dzieciaki drzemią w salonie. Raczej
niełatwo byłoby je przekonać kolejny raz, że muszę wreszcie wracać do domu.
***
Czym się kończy
odprowadzanie przez Kłuska pod dom? Tym, że po ponad pół godzinnym przejściu
drogi, która normalnie zajmuje około piętnastu minut, stoi się potem jeszcze
prawie godzinkę przy płocie i gada o głupotach.
Zanim zjadłam kolacje,
umyłam się i przyszykowałam ciuchy na jutro, to już po jedenastej było. A
chciałam jeszcze zdjęcia od Ewci przejrzeć. Tylko, że chęci chęciami, a
możliwości możliwościami Nie myślałam, że tych zdjęć jest aż tyle. Pojedzie
jutro ten pajac na zawody to jest niemal stuprocentowa pewność, że będę mogła
je popołudniu na spokojnie obejrzeć, a teraz tylko szybciutko rzut oka na kilka
pierwszych, póki jeszcze moje oczy cokolwiek widzą. I po chwili wielki banan na twarz wchodzi na
wspomnienia kwali i drużynówki. Oj Bartuś, Bartuś. Nawet nie umiesz sobie
wyobrazić ile mi dałeś w tej małej plastikowej plakietce.
________________________________________________________________________
Witam, witam.
Nie będę komentowała tego wyżej. Coś musiałam dodać, następny rozdział będzie lepszy. Obiecuję :) Chyba, że jednak mój powrót do normalności nie wypali ;/ Trzymajcie kciuki ;)
Całuski, Karola :***
Woooooow, tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Eh, dopiero teraz odkryłam to opowiadanie i jestem pod wielkim wrażeniem. Uwielbiam głównych bohaterów i to w jaki sposób są ukazani. Całe opowiadanie jest takie nieszablonowe jak w innych fanfiction, gdzie pewien schemat powtarza się w dużej części tego typu dzieł, przez co stają się one nudne. Coraz trudniej można wyłapać takie odmienne jak to.;)
OdpowiedzUsuńNo to jak się tak rozpisuję (wybacz, raczej nie pisze komentarzy a co dopiero tak długich. To takie jednorazowy pokaz mojego beztalencia)to może coś o Karolci i Bartku. Podoba mi się główna bohaterka ze względu na swoją naturalność i to że nie stworzyłaś z niej typowej pustej lali. Karolina twierdzi, że Bartka podobno nie kocha, może to prawda, ale powoli chyba jednak zdaje sobie sprawę z tego, że coraz trudniej jej będzie wytrwać w tej deklaracji. Moim zdaniem ona już go kocha ale nie chce tego przyznać przed nikim a tym bardziej przed samą sobą. Bartuś zaś biedny chyba (prawie na pewno:)) w friendzone utknął. Urocze jest to jak się troszczy o Karolinę, niczym prawdziwy rycerz na białym koniu to obija "cudną" twarz Schlierenzauera, to przed zimnej ją chroni, a to dba o stan jej nóg niosąc ją na rękach po weselu. No kurcze, ideał tylko dlaczego to jest gatunek na wyginięciu????
Ok, chyba wystarczy. Przepraszam, że tak długo ale mnie poniosło;)
Ps. Nie zwracaj uwagi na moją intrpunkcję, bo i tak wiem, że totalnie poległa w tym komentarzu... Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział oby jak najszybciej. Pozdrawiam
Matuleńko moja najukochańsza. Dziękuję za taki piękny komentarz! Szczerze mówiąc to mnie trochę przytkało po przeczytaniu tylu komplementów ;) Miło się czyta tyle ciepłych słów.
UsuńCieszę się, że udało mi się być trochę oryginalną. Mam nadzieję,
że pozostanie tak na długo.
Z tym kochaniem to jeszcze trochę poczekajcie. Oni się dopiero znają 2 miesiące. Dajcie im się lepiej poznać.
Kluska ideałem? W sumie racja. Za słodki mi wyszedł:/ I ja się potem dziwię dlaczego ja nie mogę znajść sobie żadnego faceta :D
Ależ to świetnie, że się tak rozpisałaś. Niech już będzie jeden, ale porządny komentarz :D I interpunkcją się nie przejmuj. Nie jestem humanem, więc zbytnio nie rzucają mi się takie rzeczy w oczy ;)
Jeszcze raz dziękuję i do następnego :*
Wydawało mi się, że mam tylko jeden rozdział w plecy. A tu... ups.
OdpowiedzUsuńKarolka po weselu ma karuzelę? Ale pamięta wszystko? :p
Haha, fajną ma tę relację z Marcinem ;)
Bartuś nie zasłużył na wylewne powitania jeszcze? Coś wygórowane oczekiwania masz, waćpanna.
Ech dwie flirciary się znalazły :p
Nowy garniak? Co on robił z tymi psami?!?
NADAL SZIPUJĘ ICH MOCNIUTKO, OK?
A Karolka w końcu zaczęła ogarniać, że trzyma go w friendzonie!
Pff! Jaka primadonna! A sprzedawca myśli,że to jest ICH ślub?! I BARDZO DOBRZE! A Karolka niech się tak nie obrusza, bo i po co?
Lenak wykazuje solidarność jajników widzę xD #BABSKITEAM! Kluska nie ma z nimi szans!
Nawet mama Kłuskowa ich szipuje, no jak to tak, ze nie chcesz ich razem, no?!?
Czy na tych zdjęciach jest dużo Bartusia? :D
Pędzę zaraz dalej!