czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 6

- I jak? Może być? Czy lepiej tą czarną sukienkę? – Wychodzę z pokoju i pokazuję się dziewczynom, to znaczy babci i Agnieszce. Nie powiem, denerwuję się trochę pierwszym dniem w pracy.  Najważniejsze to zrobić dobre wrażenie przy pierwszym spotkaniu. Ale jak to mówią - głowa do góry, pierś do przodu i jedziemy.
- Jak na pierwszy dzień w pracy, myślę, że wyglądasz idealnie.
- Bombowo! Chodź. Zrobię ci jeszcze koka i będzie znakomicie. Ci kelnerzy to tam padną, jak cię zobaczą. – Aguś, nie zachwycaj się tak. Ja do pracy przyjechałam, a nie na romanse. Za stara jestem na wakacyjne miłości.
- Nie no, nie muszą padać. Ukłon wystarczy. Matko jak ja się denerwuję. Jak przed pierwszym dniem na uczelni. – Nawet zegarka nie potrafię zapiąć, tak mi ręce latają.
- Spokojnie. Słyszałam, że ta menadżerka jest super.
- Podobno cały hotel ogólnie fajny. Ale przenocować, a pracować, to jednak różnica.
- Dasz radę. Babciu, teraz to możesz powiedzieć, że jest idealnie. Ten koczek wyszedł perfekcyjnie. – Tak tak, pani fryzjerka wie najlepiej.
- No, teraz to naprawdę jest idealnie.
- Dzięki, Aguś. Naprawdę perfekcyjny. 
- Chodźcie na śniadanie wreszcie. Zaraz macie wyjeżdżać, a wy nic jeszcze nie zjadłyście. – Jakbym własna babunię słyszała. Nic, tylko jeść i jeść.
- Spokojne, babciu, już idziemy.
- A teraz tylko się nie poplamić. Założę sobie może lepiej śliniaczek, bo przy moich zdolnościach to zaraz polecę się przebierać. – Jakby ktoś nie wiedział jeszcze, w domu zwą mnie królowa Karolina Pierwsza Ciapowata.
- Trzymaj ręcznik – Aga rzuca mi „śliniaczek” -  i spokojnie, powoli. Nigdzie nam się nie spieszy. I tak będziesz przed czasem.
- Tak jest, pani profesor.
- Tylko nie pani profesor!  - śmieje się Agnieszka gdy zasiadamy do wspólnego śniadania razem z panią Zosią.


***


A więc oto moje miejsce pracy na najbliższe trzy miesiące. Z zewnątrz wygląda ciekawie. Urocza chatka na uboczu, wokół las, z dala od centrum miasta. Nie dziwię się, że chłopaki tutaj często mieszkają. Wygląda na to, że tu mogą liczyć na chwilę wytchnienia i spokoju od napalonych fanek. Głęboki wdech i wydech. Wchodzę. Otwieram wielkie drzwi i mam wrażenie jakbym wchodziła do domu, a nie do hotelu. Tak przytulnie wydaje się być w środku, od samego holu. Coraz bardziej mi się to wszytko podoba. Podchodzę do recepcjonistki, która rozmawia z jakimś facetem koło trzydziestki. Chyba z kelnerem, bo taki elegancki.
- Dzień dobry. Nazywam się Karolina Misiewicz. Jestem umówiona w sprawie stażu z panią Skowron.
- Dzień dobry. Pani Magda bardzo panią przeprasza, ale spóźni się około piętnastu minut. Jakiś wypadek przy wjeździe do Zakopanego ją zatrzymał i nie mogła przybyć na czas. Zapraszam – pokazuje ręką korytarz – do restauracji. Tam będzie mogła pani sobie usiąść, napić się kawy lub herbaty.
- Dziękuję. – Uśmiecham się grzecznie i idę w wyznaczonym kierunku.


- Kaśka, można ją było od razu do roboty zagonić! – W barze wszystko słychać, ale pan kelner albo o tym nie wie, albo specjalnie to robi. – Mamy pełno sztućców do polerki, to by się czymś sensownym zajęła, a nie będzie sobie lalka siedziała, a my jej jeszcze usługiwali. Trzeba pokazać, że przyszła do roboty, a nie na wakacyjny wypoczynek. – A było tak fajnie. Już cię nie lubię!
- Paweł! – No wiedziałam. – To ty się weź do roboty. Bo tylko byś dyrygował. A z tego ,co ja wiem, to ona ma pomagać dziewczynom w papierkach i nam na recepcji, a nie wam. Więc lepiej idź sobie te widelczyki poleruj, bo potem będziesz się na wszystkich znowu darł, że nie masz jak wydawać obiadu, bo sztućce nie gotowe.
-  A co ty jej tak bronisz? Życia nie znasz? Stażyści, praktykanci i inne żółtodzioby są po to, by ich wykorzystywać, ile się da. A ty, doświadczona istota, masz wtedy luzik, a kasa leci za nic. – Ojojoj jaki mądry. Nie myśl sobie za wiele, Pawełku, bo ja nie mam zamiaru za ciebie od walać najgorszej roboty.
- Idź mi stąd i mnie nie denerwuj.
- Dobra, dobra. Ale mogę się założyć, że wspomnisz moje słowa.

Nagrabić sobie od samego dzień dobry. No tak, Pawły są do wszystkiego zdolne. Mam nadziej ę, że tylko jeden ten kelner taki upośledzony, bo ciężko będzie wytrzymać z większą ilością takich durniów.
- Dzień dobry. Pani Karolina? – Podchodzi do mnie szczupła, młoda blondynka.
- Tak, to ja. Dzień dobry.
- Magdalena Skowron. – Uśmiecha się i podaje dłoń. – Przepraszam, że musiała pani czekać, ale były straszne korki przez ten wypadek.
- Nic nie szkodzi. – Dzięki temu zdążyłam wyrobić sobie opinię o jednym z pani pracowników.
- Zapraszam do gabinetu.


***


- A oto umowa dla pani. – Podaje mi kilka kartek do podpisania. -  Proszę ją spokojnie przeczytać i podpisać. – W sumie nic ciekawego. Albo raczej nic, czego bym nie wiedziała. – Tak więc będzie pani moją asystentką. Ogólnie praca będzie polegała na pomocy przy organizacji uroczystości różnego typu. Mamy kilka wesel, chrzciny. Za niecałe trzy tygodnie będzie u nas mieszkać kadra austriackich skoczków, więc też będzie dużo pracy. Czasem jeszcze pomoże pani  księgowej lub na recepcji. Niekiedy jest taki ruch, że jedna osoba nie daje rady sama… - przerywa, bo słyszymy jak ktoś puka do drzwi.
- Przepraszam. Przyjechał pan Krzysztof. – Do gabinetu wchodzi ta dziewczyna, która stała na recepcji.
- To świetnie. Poproś go tu do mnie. Pan Krzysztof – zwraca się do mnie – przeprowadzi szkolenie BHP, które stety albo niestety musi pani przejść. Ma pani do mnie jakieś pytania?
- Nie. Na razie nie.
- Dzień dobry paniom.
- Dzień dobry, Krzysiu. To jest pani Karolina. Zrób jej jakoś szybko to szkolenie. Nie zamęczaj mi jej, bo tu na nią ciężka robota czeka.
- Spokojne, Magda. Wiesz, ze mi nigdy dłużej niż godzinka nie schodzi.
- Wiem, wiem. Tak więc jeśli nie ma pani do mnie żadnych pytań, to do zobaczenia jutro o dziewiątej tu u mnie.
- Dobrze.
- Do widzenia.
- Dziękuję. Do widzenia.
- No to my zaczynamy – uśmiecha się pan Krzysztof i wyjmuje jakieś papiery z teczki ,rozsiadając się w fotelu po przeciwnej stronie biurka.


***


Godzinka z hakiem, a ja już mam wszystko z głowy.
- Już panienka wychodzi? – Przecież nie może być idealnie i na schodach muszę spotkać tego wielce mądrego kelnera.
- Tak. Do widzenia panu.
- A ładnie to tak szybko uciekać? Mogłaby pani do nas na zaplecze przyjść i pomóc.
- Widzę, że moja obecność byłaby tam zbyteczna. Skoro ma pan czas na palenie papieroska, to znaczy, że zapewne nie ma pan nic do roboty.
- Mała ,nie podskakuj. – Bo co mi zrobisz? Myślisz, że ja się ciebie boję, czy co? Patrzę  na jego dłoń. Obrączka na palcu, więc chyba żona jest. Jeśli on zachowuj się tak dwadzieścia cztery godziny na dobę, to ja jej z całego serca współczuję.
- Proszę przekazać żonie kondolencje. Do widzenia. – Facet chyba nie rozumie do końca po polsku, bo spogląda na mnie, jakbym po chińsku gadała. I dobrze. Jeden zero dla mnie.

Uciekam stąd jak najprędzej. Nie zniosę dłużej obecności tego faceta. Ruszam na podbój Zakopanego. Ostatnio jak ruszałam na podbój Buczkowic, to tego głupka spotkałam, ale dziś na niego nie wpadnę, bo do Katowic miał jechać na jakieś egzaminy. Przynajmniej tyle spokoju dzisiaj. Można sobie iść pod skocznię i tam w ciszy i w spokoju porozmyślać.


***


Oto i ona. Najwspanialsza ze wszystkich skoczni pod słońcem. Piękna Wielka Krokiew i ja u jej podnóża. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. W styczniu muszę tu być!!! Ale najpierw wpadnę na letnie konkursy, a skoro całe weekendy mam wolne, to na pewno się uda. Bilety tylko kupić i się bawić.

- Hej Karola!
- Hej Olek. – nawet nie zauważam, kiedy do mnie podchodzi. Trochę mnie nawet dziwi to, że mnie rozpoznał.
- Miło cię widzieć. Bartek zaraz przyjdzie.
- Jak to przyjdzie?? – pytam zdziwiona.
- No jak to jak? Na dwóch nogach – śmieje się.
- Ale co on tu robi? Miał być w Katowicach na uczelni.
- No miał, ale coś mu tam poprzekładali z egzaminami i przyjechał jeszcze na trening. O! O wilku mowa. – Patrzymy, a na parking wychodzi Bartek w towarzystwie jednego z kolegów. Tyle, że o wiele bardziej zdolnego – mimo wszystko zwycięzca konkursu Pucharu Świata to nie byle kto. Nie ważne, że był cyrk jakiego świat nie widział, ale zwycięzca to zwycięzca. Nawet lider przez kilka konkursów. Nie to co ten buloklep Kłusek.
- Hejka. To jest Krzysiek, a to Karolina. Karolina, Krzysiek.
- Ktoś tu się chyba wreszcie kultury nauczył.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne, Oluś. Bardzo śmieszne.
- Cześć, jestem Krzysiek. – Ściskamy  sobie dłonie i wymieniamy uśmiechy .
- Karolina. Hej.
- Co ty tu robisz? – Chyba się biedaczek stresuje tymi egzaminami i humorek nie dopisuje, jak widać.
- Śledzę cię.
- A poważnie?
- Stoję i gadam z takim jednym głupkiem.
- O, widzę, że mądra z ciebie dziewczyna i poznałaś się już na naszym Kusym. – No, a jak, panie Biegunie. Do października wszystkich was rozgryzę.
- A dwóch innych się przysłuchuje.
- Patrzcie, jaka miła.
- Zawsze i wszędzie, Bartusiu. – Uśmiecham się do niego i trzepoczę rzęsami.
- Z chęcią bym z tobą dłużej podyskutował, ale muszę już jechać.
- No, wreszcie. Miałam mieć taki fajny dzień, ale cię spotkałam i klapa.
- Też się cieszę, że cię zobaczyłem. – Czyżby się uśmiechnął po usłyszeniu takiego wyznania ode mnie? - Trzymaj kciuki.
- Taa, jasne. Coś jeszcze?
- Frytki z ketchupem. Pa, pa. – Wsiada do samochodu, zapina pasy, a ja pokazuję mu, że jednak trzymam te kciuki, a on śle mi całuska i odjeżdża.
- Karola, podwieźć cię gdzieś? Jedziemy do centrum.
- Dzięki, ale ja jeszcze tu zostanę.
- Okej, trzymaj się. Pa, pa. – żegnam się z chłopakami i podchodzę do kasy by kupić bilet na zwiedzanie tego cudeńka zwanego skocznią narciarską. Jakbym chciała to może by mnie pan Kłusek zabrał, ale wole sama, na spokojnie. Zaraz się poryczę. Boże! Marzenia naprawdę się spełniają.


______________________________________________________________________


A więc w ten wigilijny wieczór przybywam do Was z nowym rozdziałem. Kolejny as przestworzy dołącza do obsady, ale też poznajemy drugi świat Karolki - pracę :D Nie samymi skokami żyje człowiek, z czegoś trzeba jednak żyć. A tu się dopiero zacznie ;)

Kochane moje! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć zdrowia (przy skokach to jednak baaardzo potrzebne), szczęścia, pomyślności. Abyście ten wspaniały czas spędziły w gronie osób najbliższych Waszemu sercu. Wielu emocji przed telewizorem czy na skoczni kibicując swoim ulubieńcom. Abyście zaczęły spełniać swe marzenia tak jak nasza Karolka. Wszystkiego najlepszego :)

UWAGA: Audycja zawiera lokowanie produktu :) Kto jeszcze nie zagłosował, a ma przez święta chce zrobić dobry uczynek, zapraszam na https://www.facebook.com/events/929691680440869/ abyście zagłosowały w ankiecie na klasę 4B. Za każdy głos w imieniu klasy serdecznie dziękuję :*

Buziaczki :***

8 komentarzy:

  1. Szukając inspirujących opowiadań ze skokami narciarskimi w tle natknęłam się na Twój blog i chyba jeszcze tu wrócę. Ostatnio Olek jest na fali, co nie? ;)
    Jeśli znajdziesz wolną chwilę, zerknij na moje opowiadanie: https://www.wattpad.com/story/57986188-zza-obiektywu
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Miło,że wpadłaś i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej ;)
      Hmm czy Olek na fali? Nie wiem, nie zauważyłam ;/
      Świeta, kilka dni wolności od szkoły więc postaram się zajrzeć i do Cb ;)
      Całuski :*

      Usuń
  2. Wstyd mi, że dopiero teraz czytam, ale święta mnie całkowicie pochłonęły. Mam nadzieję, że wybaczysz :D
    Ale Karolina ma "szczęście" do Pawłów :D Co jeden, to lepszy. Coś czuję, że będzie się to ciągnęło za nią do końca życia :P Ale póki co w pracy chyba będzie mogła liczyć na pomoc reszty obsługi i raczej nie pozwolą na to, aby kelner znęcał się nad nią psychicznie. Bo praca w hotelu nie jest zapewne rzeczą łatwa. A jak mają jeszcze gościć u siebie Austriaków, to nieprzespane noce i wyrywanie włosów z głowy na mur beton będą przeplatały się regularnie. Życzę Karolinie dużo wytrwałości i cierpliwości, bo taka sama, bez uszczerbku na zdrowiu do domu z pewnością nie wróci :D
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że wybaczam :D
      Oj tak, "szczęście " to ona ma do tych Pawłów. A jak będzie to zobaczymy. Moze ten się przekona do naszej Karolki? A z Austriakami, no cóż, nudno nie będzie. Tyle mogę obiecać ;)
      A Karolka już szuka dobrego psychiatry w Kielcach ;)
      Gorące uściski w wietrzny wieczór/noc :)

      Usuń
  3. Kusy mój jest jestem i ja.
    - Frytki z ketchupem. Pa, pa.- to lubię, takie cięte riposty i naszą Karolę. Przepraszam ,ze dopiero teraz ale tyle na głowie. Weny bo się wkręciłam jak nic ;p;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Lilka :D Patrz co ten Twój barciszek wyczynia :D
      Weny? Piszcie dziewczyny więcej o Klusce i siebie, to i weny będzie jeszcze więcej :)
      Całuski :*

      Usuń
  4. Przeczytałam całość na jednym wdechu, bo jest tak zabawne. :D
    Do tego główna bohaterka, to moja imienniczka. ;)
    Dzięki Tobie chyba zrażę się do Pawłów, bo każdy w czarnym świetle przedstawiony. Ciekawią mnie dalsze losy bohaterów. I bałagan, jaki narobią Austriacy, bo znając życie oni też nieźle namieszają. :D
    Masz super styl pisania, taki prosty (ale rzecz jasna w pozytywnym sensie), z humorem.
    Podoba mi się tu, zostaję i nie zamierzam się stąd ruszyć. :D
    Buziaki, czekam na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matulko! To da się to tak przeczytać? Ojeju. Czyli, nie tak nudne jak myślałam ;)
      Kolejna Karolka. Hehe, fajnie :D
      Nie no, nie zrażaj się do Pawłów. Szczerze, nie wiem czemu takie imie dałam. Nie znam żadnego takiego Pawła.
      Austriacy przyjadą na konkursy i sobie pojadą, nic nadzwyczajnego nie będzie sie działo przecież. Pełna koncentracja i skupienie chłopaków, a nie ;)
      Dziękuję za tyle miłych słów. Zostań, zostań. Może nie zawiodę w dalszych rozdziałach ;)
      Całuski :*

      Usuń